vulvodynia.pl
strona główna / zaloguj się lub zarejestruj

Vulvodynia a polineuropatia

wstęp forum Moja historia Vulvodynia a polineuropatia

Przeglądasz 1 wpis (z 1 w sumie)
  • Autor
    Wpisy
  • #3757
    Nasza Pani
    Participant

    Taaaaaaaaaaaak!
    W nocy napadają mnie wszystkie niepokoje. Co prawda brak snu nie jest u mnie na szczęście jeszcze zjawiskiem chronicznym, ale…. gdy się zdarzy to jest kiepsko:(
    Opowiem więc Wam MOJĄ HISTORIĘ.
    Jestem chyba najstarsza na tym forum ( zresztą ta najstarszość zaczyna być dla mnie typowa w wielu miejscach). Mam 55 lat. Życie dobre. Mąż ten sam od 31 lat. Dorosły Syn. Synową też mam i….. caaałe mnóstwo chorób autoimmunologicznych. Trochę wygląda na to,że w najgorszym stanie jest głowa:)
    No, ale od początku: całe życie dokuczała mi sprawa jelita drażliwego, gdy miałam lat 15- lekarka zapisała mi NORMOSAN. Dla mnie okazało się to zbawienne. Jeśli tylko miałam forsę kupowałam, piłam i… uczucie związane z przepełnionymi jelitami znikało. Normosan piję do dziś, bo sama myśl o tym, że może go zabraknąć powoduje u mnie przerażenie ( jelita chyba są uzależnione). Po ukończeniu trzydziestki, lekarz rodzinny wykrył u mnie RZS- potwierdzony później badaniami. Zaczęło się leczenie sterydami. W 37 roku życia przeszłam wycięcie szyjki macicy, bo, mimo, iż regularnie odwiedzałam ginekologa, zdiagnozowano u mnie raka szyjki macicy. Na szczęście w tzw stadium przedinwazyjnym. I od tej pory trochę zaczęły prześladować mnie lęki chorobowe. Rzut RZS po operacji był przerażający. Sterydy ( Encorton a później Metypred) brałam w ogromnych dawkach doprawiając, eksperymentalnymi lekami, by skończyć na Arrawie. I tak sobie żyłam. Wyniki krwi nie były najgorsze, temperament mam hiszpański, więc wszyscy podziwiali: taka chora a daje radę!
    Trzy lata temu postanowiłam zbadać, czy moje jelita są w porządku i zrobiłam badanie- kolonoskopię. Okazało się, że nie jest źle. Pan gastrolog radził co prawda powoli porzucać normosan, radykalnej zmiany jednak nie polecił! Ponieważ zdiagnozował jelito drażliwe- gwoli wyciszenia zapisał amitriptylinę. Wzięłam jedną tabletkę i…. postanowiłam NIGDY tego nie brać. Na szczęście nie wyrzuciłam listka z lekiem. W 1 grudnia 2014 roku w moim domu wybuchł pożar. Kto nie przeżył ten nie zrozumie. Zima, Święta za pasem a my u obcych, choć życzliwych ludzi. Piekielne straty, ogromna praca. Stressss. Jakoś daliśmy radę. Gdy wszystko powoli zaczęło się normować- zachorowałam na pęcherz. Parcie na mocz mnie zabijało! Pamiętam, że noc z 7 na 8 stycznia przeryczałam całą. Początkowa oczywiście brałam leki dostępne bez recepty. Po trzecim dniu zrobiłam prywatnie badania i, również prywatnie, popędziłam do lekarza. Noooooo i się zaczęło. Od stycznia do listopada odwiedziłam kilkukrotnie – mojego profesora ( ginekologa), czterech innych ginekologów, trzech urologów. Zrobiłam 40(!!!!) badań moczu- posiewy, badania podstawowe – które nic nie wykazały!!! usg i prześwietlenie wskazały, że w prawej nerce jest kamień. Panowie urolodzy odczuwany przeze mnie dyskomfort kładli na karb piaseczku, który ten kamień uwalniał. Piłam litry urostonexu, łykałam furagin, cipronex i jeszcze jakiś tam antybiotyk. Męczyć mnie zaczęły przerażające kurcze i dodatkowo dokuczać zaczęła suchość pochwy. Dom funkcjonował siłą rozpędu. Podobnie praca. Tylko noce były ok. Podczas snu na szczęści nic nie dokuczało.I tak jednak byłam na granicy histerii. Uczucie piasku w pochwie, ciągłe uczucie parcia na mocz, ból cewki…………..Brrrrr. Lekarze jednak caaaały cza diagnozowali pęcherz i piasek w nerkach. Ja czytałam fora o pęcherzu nadreaktywnym, i tak w kółko. Pewnego dnia, absolutnie zdesperowana, wpisałam w wyszukiwarce ” ciągły ból w pochwie” i…. Was odnalazłam:).Pierwszą rzeczą, którą zrobiłam- to odnalezienie amitryptyliny. Połknęłam jedną czwartą. Ulga była natychmiastowa. Godzina w niebie. Za chwilę jednak wszystko wróciło do normy. Zaczęłam więc szukać lekarza w Gdyni, który zajmuje się vulvodynią. Znalazłam dr. Frątczaka i dr. Świątkiewicza. Kolejka do dr. Frątczaka była mniejsza- poszłam więc najpierw do niego a później do do Świątkiewicza. Dr Frątczak robił mi 4 razy pod rząd masaż dna miednicy i usiłował nauczyć ćwiczeń. Dr Świątkiewicz zajął się odruchami- i dał skierowanie na badanie przewodnictwa nerwowego. Obaj zapisali amitryptyliną w dawce 30 mg i uroflow. Było trochę spokoju. Czasem muszą wziąć więcej, żeby przetrwać dzień, od tygodnia zaś czasem czuję, że mam cewkę moczową. I te badania przewodnictwa wyszły fatalnie. Doktor Świątkiewicz zdiagnozował piolineuropatię. Mało ze mną rozmawiał. Określił, że jest ona ( ta polineuropatia) na skutek długoletniego działania sterydów. Kazał pogadać z reumatologiem i brać amitryptylinę. O tego czasu- tak gdzieś cztery tygodnie- czuję się różnie. Poczytałam o polineuropatii i… opisy zwaliły mnie z nóg. To tyle. Wiem, że długi wywód. Konkluzją zaś jest to, iż brakuje lekarzy traktujących człowieka holistycznie. Każdy zajmuje się ściśle określoną cząstką ciała i…tyle. Zdróweńka wszystkim:)

Przeglądasz 1 wpis (z 1 w sumie)
  • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.

Ostatnia modyfikacja: 1 sierpnia 2016