Historia smutnego małżeństwa
wstęp › forum › Moja historia › Historia smutnego małżeństwa
- This topic has 16 odpowiedzi, 11 głosów, and was last updated 4 years, 7 months temu by polyanna.
- AutorWpisy
- 22 lutego 2010 o 17:42 #944p.Participant
Witam. Chciałam opowiedzieć swoją historię, bo nie wiem już sama, co mam robić…
Czekaliśmy do ślubu. Potem okazało się, że mąż nie może we mnie wejść. Każde zbliżenie odczuwałam tak, jakby uderzał albo w cewkę moczowa, albo w skórę nad odbytem. Jedno i drugie było bardzo nieprzyjemne (mąż jest prawiczkiem). Potem był lekarz-słynne stwierdzenie, że wino i lubrykat i bedzie ok. Nie było, więc poszłam na terapię pochwicy. Straciłam trochę pieniędzy, co nie przyniosło rezultatów w pożyciu. Potem inny ginekolog i diagnoza, że jednak mam grubą błonę dziewiczą. Częściowo się zerwała, ale na dole była wciąż gruba i bardzo wrażliwa na dotyk. Ginekolog powiedziała, że nie natnie, bo potem będzie tak samo boleć przy pierwszym stosunku i to bez sensu. Maść znieczulająca nie pomogła. A od kilku cykli powraca mi jakaś infekcja, jakby lekka grzybica. Już nawet nie próbujemy, bo albo mam okres, albo grzybice, albo nie mamy czasu, albo się kłócimy…
To jest straszne. Minęło półtora roku i nic. Nienawidzę religii katolickiej. Nikt na naukach nie powiedział, że to może być takie trudne. Oczywiście na tych 50 par kursantów pewnie tylko ja byłam taka naiwna i trzymałam się nauki kościoła. Mój mąż cały czas zrzuca na mnie odpowiedzialność, że on nie chciał czekać i to moja wina i teraz mam sobie radzić sama. Ja kiedyś mówiłam, że zaczniemy po oświadczynach, ale jak już nastąpiły, to nie czułam się gotowa i też nie bardzo mieliśmy warunki, więc już jakoś tak wyszło, że spróbowaliśmy dopiero po ślubie. On nie chce ze mną iść do specjalisty, bo się wstydzi. A ja uważam, że nie jestem w stanie już nic więcej zrobić i on powinien odbyć rozmowe z ginekolog na tematy techniczne.
Już nie wiem, co robić. Coraz częściej się kłócimy, czuję, że mija mi to uczucie, które miałam 1,5 roku temu, szczególnie jak widzę, że zamiast razem stawić temu czoła, on ciągle mnie oskarża. Brak wyładowania seksualnego powoduje wzrost ogólnego napięcia i poirytowanie. Nie wierzę, że kiedyś się uda, nie jestem w stanie zapomnieć się podczas zbliżenia, nie zastanawiać się nad techniką. Samo to się nie stanie, a jak próbujemy się jakoś ustawić, to jemu mija podniecenie. Ogólnie nie podniecam go już tak jak kiedyś, bo kilka lat temu widział mnie nago pierwszy raz i to już nie robi na nim wrażenia. Ja z kolei nie podniecam się dotykiem, już dawno przestał mi wystarczać, a następny etap nie przychodzi.
Poradzcie coś, może któraś z Was miała nacinaną błonę albo jakoś to pokonała…
22 lutego 2010 o 19:02 #2042izaParticipantNie piszesz nigdzie o diagnozie. Co właściwie jest waszym problemem? Piszesz o pochwicy, ale czy jest ona zdiagnozowana?
Nie znam się na tym, ale dlaczego ginekolog nie może usunąć błony dziewiczej? Może nie ona jest w ogóle problemem, ale gdyby jej nie było, może psychicznie bylibyście inaczej do tego nastawieni?
Nie zawsze początki współżycia to jest sielanka. Jeżeli problem nie leży po stronie anatomii, to powinien wam po prostu pomóc seksuolog. Porozmawiaj z mężem na spokojnie, zapytaj go jak on widzi rozwiązanie waszego przecież WSPÓLNEGO problemu, co On proponuje. Zostawienie problemu jednej stronie niczego nie ruszy do przodu. Argumentuj, że bez fachowej pomocy nie dacie sobie rady. Twój mąż czuje na pewno duże obciążenie psychiczne, jest mężczyzną, a dla mężczyzn sprawdzenie się w roli kochanka jest strasznie ważne. Może zgodzi się na wizytę, jeżeli go troszkę podejdziesz i powiesz, ze TY potrzebujesz takiej porady?
Katolicyzm nie ma tu nic do rzeczy. Czy chcesz powiedzieć, że gdybyście spróbowali kochać się przed ślubem bez efektu, to do ślubu by nie doszło? Jeśli tak, to czy na pewno się kochacie? W życiu małżeństwa muszą pokonać bardzo wiele różnych problemów, życie w ogóle nie jest sielanką. Miłość to wzajemne zrozumienie, wspieranie się, rezygnowanie z własnych potrzeb, ambicji, pójście na ustępstwa, wspólne rozwiązywanie problemów. Miłość nie polega na tym, żeby wam było świetnie w łóżku, ale na tym, żeby się wspierać, kiedy świetnie nie jest…
Kiedyś nie kochaliśmy się z mężem przez 4 lata, bo za bardzo cierpiałam. Nigdy nie usłyszałam od niego, że z tego powodu cierpi. Pełen stosunek to był koszmar, ale w łóżku jest naprawdę tyyyyyyyyyyyle innych możliwości :o) Facet naprawdę nie musi z tego powodu cierpieć. Może zaczniecie sobie sprawiać przyjemność bez penetracji? Jeśli mąż przestanie być tak „napięty”, jeśli z powrotem się zbliżycie, jeśli łózko nie będzie się kojarzyło z niepowodzeniem, to może łatwiej ci będzie namówić go na wizytę u seksuologa?
22 lutego 2010 o 19:39 #2043p.ParticipantWłaśnie rzecz w tym, że diagnozy nie było. Nie wiem kto powinien ją postawić. Moja niby-seksuolog, bo tak naprawdę jest tylko psychologiem ciągle tylko wyciągała mnie na długie opowieści o przeszłości. Ja natomiast nigdy nie miałam problemu, żeby o tej przeszłości komuś opowiadać, a wręcz robiłam to często, częściej niż inni. Mam wysoki stopień akceptacji tego, co było i uważam, że lepiej tego akceptować się nie da. Nikt mnie nie skrzywdził seksualnie, jesli o to chodzi. A ta gadanina za 100 zł za godzine nie przynosiła żadnych propozycji rozwiązania. Poza tym w innych sferach życia dużo osiągnęłam i uważam się za silną kobietę, więc wg mnie to nie był dobry kierunek działania. Mogłoby coś dać tylko, gdybyśmy chodzili tam razem.
Wg mnie na początku był to problem fizyczny. Niestety trafiłam na złego lekarza, który tego nie zdiagnozował. Po tak długim czasie trudno jest mi stwierdzić czy od początku był to problem psychiczny, teraz natomiast po milionach prób z pewnością występuje u nas „wyuczona bezradność” w tej kwestii.
Jedyne, co mój mąż proponuje to żebym się upiła. Do nikogo przenigdy nie pójdzie, bo uważa, że to wielki wstyd w tym wieku tego nie robić. Ja uważam, żę gorzej będzie nie zrobić tego jeszcze przez 10 lat. On jest bardzo zamknięty w sobie i niestety wiem, że się nigdy nie zgodzi na udanie się do jakiegoś specjalisty.
A katolicyzm mnie dobija, ponieważ mam żal, że nikt mi nie powiedział, że ten ogień, który pomaga przezwyciężyć ewentualny ból na początku współżycia, wypala się. I potem jest to trudniej zrobić. Uważam, że kościół tylko wyznacza zakazy, a nie oferuje pomocy, ani nie uprzedza o konsekwencjach takiego postępowania. Ja teraz nie mam się do kogo zgłosić (za darmo, bo kasy na to wszystko nie mam). Wydaje mi się, że gdyby to stało się między nami naturalnie, po np. roku znajomości, mogłoby nie być takich problemów. A mi przez te wszystkie lata z pewnością zrodziła się blokada i myśl, że to coś złego, popęd, z którym trzeba walczyć. Jest trudno przede wszystkim dlatego, że przestałam chodzić do kościoła przez to wszystko, a mamy religijną rodzinę, która to ciągle komentuje. Mam ochotę wywrzeszczeć im w twarz, że nie możemy się kochać, a miało być tak pięknie, ale wiadomo, że tego nie zrobię. Słyszę natomiast, że ta religia jest taka wspaniała, a życie w zgodzie z nią daje niesamowite szczęście…
W innych sferach życia raczej się wspieramy, tym bardziej boli mnie to, że w tym jestem zupełnie sama. Inne formy zbliżenia uprawialiśmy przez długi czas, ale od około pół roku żadne z nas już nie czuje na to ochoty.
Czuję, że to jakieś błędne koło – nie ma seksu, nie ma radości z życia w jego najpiękniejszej formie, nie ma radości, nie ma ochoty na seks…
23 lutego 2010 o 12:01 #2044izaParticipantNie do końca chyba ciebie rozumiem, więc wybacz jeśli „nie trafię” z komentarzem. Wydaje mi się, że ty masz największy w tej chwili problem z mężem, a nie z kościołem… Gdyby nie jego opór w wspólnym szukaniu pomocy nie przenosiłabyś złości na kościół. Rozumiem twój problem ze środowiskiem. Rozumiem, że nie chcesz zdradzać rodzinie intymnych szczegółów ze swojego życia, nikogo nie powinno to interesować, ale możesz poprosić, żeby przestali komentować Twój sposób życia. Powiedz im, że masz swoje powody oddalenia od kościoła, i że nie życzysz sobie, aby ktokolwiek się tym interesował, ponieważ zwyczajnie to nie jest ich sprawa. Stanowczo musisz tego wymagać.
Co do rozwiązania tego problemu łóżkowego to naprawdę musisz poważnie porozmawiać z mężem. Jeśli nie zgodzi się na wizytę u seksuologa, to no co tu dużo mówić, będzie tylko gorzej. Na Twoim miejscu przerzuciłabym problem na Niego. Bo jeżeli on nie chce pójść do seksuologa to co ON proponuje. Z pewnością wie, że idiotyczny pomysł z upiciem się nie ma sensu. Zapytaj go jak on wyobraża sobie wasze małżeństwo za rok, dwa, dziesięć. Byc może on usiłuje nie myśleć o konsekwencjach tej sytuacji. Byc może usiłuje uciec od problemu. Ale jeżeli tego problemu się nie rozwiąże, to co? Białe małżeństwo? Na jak długo? Jeżeli cię naprawdę kocha to niech do cho****ry da dowód tej miłości i zapomni o swoim wstydzie. Niech pójdzie do seksuologa, nich zrobi to dla
Ciebie.
ps. Próbowaliście zabawy z wibratorem? I z jakim skutkiem?
25 lutego 2010 o 16:08 #2045rudzinaParticipantJa mialam nacinana blone dziewicza – byly to pierwsze diagnozy przy moich problemach. Boli, piecze, ani grzybica, ani „za gruba” blona dziewicza, ani drozdzyca. Snuje sie po tych ginekologach z wydrukowanymi objawami vestibulodynii. Zadnemu nie chce sie czytac do konca, przejrza i odyslaja do seksuologa. Natomiast tu, ze „dyspareunia” (mimowolne zaciski pochwy) ale jest spowodowana pieczeniem, preblemem w glowie lub anatomia narzadow plciowych. 0 odpowiedzi, ja – mloda osoba nie moge uprawiac sexu, kiedy na uczelni ludzie opowiadaja dowcipy o sexie, w pracy zarty, w towarzystwie kolegow zarty, w reklamach, kinie – stosunki. Zastanawiam sie nad zmiana orientacji, pociagaja mnie czesciowo dziewczyny. A moj doswiadczony chlopak, starszy o kilka lat, juz nie chce o TYM rozmawiac bo powoduje to placz.
PS. Naciecie blony dziewiczej nie powoduje dzis zadnego bolu, bol sie pojawia w okolicach pochwy i w srodku. Juz nie chce mi sie zyc
25 lutego 2010 o 17:34 #2046p.ParticipantMi też już się nie chce żyć.
Byłam dziś u trzeciego ginekologa-najlepszego z nich wszystkich. Diagnoza: jednak nie mam już błony dziewiczej, mam wąską pochwę. Jestem w stanie włożyć sobie jeden palec, szczelnie zostaje on objęty przez „ścianki śluzówki” czy jak to tam się nazywa. Nie wiem jakim cudem może kiedyś tam wejść cztery razy większy penis.
Rada mojej pani ginekolog: przyjść z mężem. On musi zobaczyć dokładnie jak jestem zbudowana. Czyli miałam rację, że ja stanęłam przed ścianą, tylko on może coś zrobić w tej sprawie. Znam go i wiem, że to byłby cud, jeśli dałby się przekonać do wspólnej wizyty. I co ja mam zrobić? Nie chcę się rozstawać. Jest mi przykro, bo gin powiedziała,że rzadko z takim problemem kobieta przychodzi sama, tylko raczej w parze. W jakim ja właściwie jestem związku…
Odnośnie pytań i rad Izy: niestety w rozmowie trzeba dać drugiej stronie prawo do racji i do wolności wyboru. Z ludzmi, o których wspomniałam nie da się rozmawiać. Oni wiedzą lepiej jak należy żyć. Mówiłam im, że religia jest rzeczą osobistą i nie da się do niej nikogo przekonać i ze im bardziej oni mnie będą przekonywać, tym bardziej ja do kościoła nie wrócę. Działało na dwa tygodnie. Potem znowu zaczynali gadać o pójściu na mszę. I tak przez ponad rok. A mieszkamy bardzo blisko siebie… Dziś sobie uświadomiłam jak się strasznie zacisnęłam przez ten czas. Szczególnie fizycznie.
26 lutego 2010 o 09:07 #2047izaParticipantA ja cały czas powtarzam, że za wasz wspólny problem mąż musi wziąć odpowiedzialność. Przypuszczam, że on sobie tego nie uświadamia. I wydaje mu się, że ta sprawa go nie dotyczy. Spróbuj mu uświadomić, że od decyzji jaką teraz podejmie będzie zależało całe wasze życie, razem lub osobno.
Czy Twój mąż również jest mocno wierzący, jak Twoja rodzina? Być może poszedłby najpierw do poradni prowadzonych przez kościół?
Może poszukaj w jego rodzinie osoby , która ma na niego największy wpływ. Może jego matka? Powiedz jej, że jeżeli nie pomoże ci przekonać syna o terapii to nigdy nie doczeka się wnuka :)) No rzucam takie pomysły, może idiotyczne, ale wiesz no czasami kobiety w życiu muszą się naprawdę uciekać do sposobu, żeby wpłynąć na faceta.
I przede wszystkim spróbuj się nie przejmować „gadaniem” rodziny. Ci ludzie nie mają prawa ingerować w Twoje życie, naruszają Twoją intymność, ale spróbuj przy każdej takiej okazji jasno i stanowczo wyrażać swój sprzeciw dotyczący mieszania się w Twoje sprawy. Z czasem być może im się odechce. Jeżeli będziesz zbywała to milczeniem, to będą jeszcze częściej „po Tobie jeździć”. Na każde ich gadanie powinna być reakcja. Jeśli słowa nie wystarczają, to po prostu wyjdź. Jeśli chcą się z Tobą spotykać, to na Twoich zasadach.
19 maja 2010 o 21:39 #2048kobeaParticipantBacznie śledzę dziewczyny wasz dyskurs i odnajduję swoje poglądy u izy i swoje problemy u p. Ja też czekałam do ślubu i potem pojawił się żal do Pana Boga, że za przestrzeganie Jego nakazu tak mnie pokarał. Gdybym jednak podejmowała próby przedmałżeńskie to zapewne pozostałabym samotna, bo można przewidzieć jak by się to kończyło ( u mnie ból pojawił się przy pierwszym stosunku i trwa niezmiennie do dziś – 20 lat !!! )
A rodzina ? Niech się wymądrzają, … i tak rozmowa z nimi to jak ze ślepym o kolorach….
iza – dzięki za mądre słowa, z facetami trzeba sobie jakoś poradzić. Małżeństwo jest sztuką kompromisów, a komunikacja bardzo trudną umiejętnością. P. – życzę Ci powodzenia z mężem. No i chyba niekonieczne to obrażanie się na religię. kobea
21 maja 2010 o 20:18 #2049p.ParticipantBardzo się cieszę, że ktoś to czyta :) Dzięki za dobre słowo.
U mnie na razie bez zmian. Odstawiłam tabletki 2 miesiące temu i właśnie mam pierwszą miesiączkę po odstawieniu. Mam wielką nadzieję, że razem z płodnością wróci mi ochota na sex, której już długo nie czułam. I że ta ochota będzie większa niż ból i wreszcie się uda. My już kompletnie ze soba nie spółkujemy, na żadne możliwe sposoby. Jest to smutne, sprawia, że więcej sie kłócimy i jako jednostki nie zaznajemy tego uczucia głębokiego odprężenia po szczycie. Ale cóż zrobić…
Bardzo Ci współczuję – 20 lat to dla mnie cała wieczność. To takie niesprawiedliwe. A byłaś u wszystkich możliwych lekarzy?
22 maja 2010 o 22:23 #2050kobeaParticipantOd pierwszych dni małżeństwa łażę jak od Annasza do Kajfasza. Ginekolodzy robili wielkie oczy i mnie zbywali zamiast wydać zaświadczenie , którego domagał się seksuolog. Potem znajdowałam seksuologów- ginekologów, potem wszelkiej maści terapeutów – psychiatrów. Terapie relaksacyjne, leki, stosy lektur…. Wszystko to na nic. Szkoda, że tak późno ktoś to opisał, ale dla mnie to było odkrycie ratujące resztę mojego życia, bo byłam już bliska już myśli o zdradzie, która miałaby pomóc mi ustalić czy może nie jestem uczulona na męża. – Bywa np. uczulenie na spermę. Namówiłam męża na lekturę moich internetowych odkryć i nareszcie po 3 miesiącach milczenia zaczęliśmy znów rozmawiać. P. – jest nadzieja ! Trzymam za Ciebie kciuki. Myślę , że ja urodziłam się za wcześnie , ale dla Ciebie jest nadzieja ! – Nie poddawaj się . Ja zamierzam wybrać się z wydrukiem opisu choroby do poradni leczenia bólu – tak doradza mi siostra – jest lekarzem, niejedno widziała. Opisywała mi przypadek porodu dziewicy( nie przerwano błony pewnie właśnie z powodu vv ) , zresztą żony lekarza. Która tak cierpiała,że do szycia krocza musieli ją uśpić. Pozdrawiam wszystkie VrażliVe kobietki. kobea
25 maja 2010 o 16:57 #2051kittyParticipantWitam, mam ten sam problem… ból przy każdej próbie stosunku już od 5 lat, stosunek niemożliwy. Ginekolodzy + seksuolog niepomocni. Ostatnio zauważyłam, że przede wszystkim ból odczuwam przy wejściu do pochwy, które jest bardzo wąskie, dalej jest już luźniej. Zaczęłam szukać jakichś informacji dot.nacięcia wejścia do pochwy lub poszerzenia go w jakiś sposób, ale nie wiele znajduję;( Może Wy macie jakieś informacje na ten temat? Pozdrawiam i życzę wiary, że w końcu będzie lepiej, choć mi samej często już tej wiary brakuje…
19 marca 2012 o 22:06 #2052MamaMParticipantP nie wiem czy jeszcze czytasz to forum, poniewaz widze ze Twoje posty sa sprzed dwoch lat. Bardzo jestem ciekawa jak sie to wszystko dla Ciebie skonczylo. Ja rowniez jestem wierzaca osoba i mam za soba kilka miesiecy bardzo udanego wspolzycia z mezem. Nie chce zeby zabrzmialo to jakbym sie chwalila, ale zdarzalo nam sie uprawiac seks 10 razy dziennie. Moj maz zawsze powtarzal ze zadna kobieta z nim tak czesto nie szczytowala, bo mial przedemna inne partnerki i mowil ze musze byc jakos super wrazliwa na pieszczoty. A pozniej cos mi sie musialo „sprzeciwic”. Nagle. Z dnia na dzien. To co kiedys bylo cudowna przyjemnoscia teraz irytuje i podraznia. Moj maz nie do konca to rozumie i mysli ze sobie wymyslam choroby. Nie winie za to Boga, modle sie zeby moj maz zrozumial i zeby udalo mi sie znalezc i zwalczyc przyczyne tego stanu.
19 lipca 2018 o 00:04 #4378p.2.0.ParticipantHej Dziewczyny,
to ja zapoczątkowałam ten wątek 8 lat temu. Pomyślałam, że może któraś z Was będzie ciekawa, jaki był dalszy ciąg historii. No cóż, nie było happy endu. Mój mąż niedługo po moich wpisach znalazł sobie kochankę. W końcu po kilku okropnych miesiącach wystąpiłam o rozwód. Złożyłam też wniosek o unieważnienie małżeństwa w sądzie kościelnym. Na pierwszym dokumencie, jaki dostałam z tego sądu sprawa była już sklasyfikowana jako 'niemożność podjęcia obowiązków małżeńskich przez żonę’. Moje przesłuchanie trwało 2 h, jego – pół. Po 3 latach i wydaniu 2 tys. zł małżeństwo zostało unieważnione, gdybym chciała ponownie brać ślub, miałby mnie sprawdzić proboszcz (buahaha, jestem bardzo ciekawa, jakby to zrobił. Spytałam o to księdza. Jego odp: proszę pani, co ja mogę powiedzieć, pozna pani kogoś, zajdzie w ciążę, to nie będzie czego sprawdzać. Takie to jest zakłamane środowisko.). O niedojrzałości męża nie było mowy. Zmieniłam kościół na inny chrześcijański, który nie wymądrza się, jak mam żyć, tylko daje prawo do własnego wyboru. Polecam. Moje ściśnięcie nie minęło. 3 różne ginekolożki zgwałciły mnie usg – nie mam pojęcia, jak badanie na siłę miało mi pomóc. Mało tego, kilka miesięcy po rozwodzie, kiedy chciałam sobie dać trochę oddechu od tego tematu okazało się, że mam endometriozę. Muszę brać hormony, które dają efekty uboczne. Ginekolodzy polecają ciążę. Niestety przez te wszystkie lata nie miałam ani jednej szansy na stworzenie związku. Teraz jestem po 30-tce i przestałam wierzyć, że jeszcze kogoś poznam. To nie wychodzi ani przez przypadek (funkcjonuję w kobiecym środowisku, bardzo rzadko spotykam facetów, a wolnych to raz na kilka miesięcy), ani jak się staram. Najbardziej pomogłam sobie sama. W pewnym momencie olśniło mnie, że nigdy nie miałam ściśnięcia sytuacyjnego – ja jestem ściśnięta 24/7. Mało tego, jestem ściśnięta wszędzie. Byłam już 2 lata temu u fizjoterapeuty, ale po kilku wizytach się poddała, nie wiedziała, jak mi pomóc. W końcu poszłam do psychiatry, bo mnie olśniło, że całe życie mam nerwicę. Po wielu latach braku zaufania do lekarzy jemu zaufałam. Obiecał, że leki, które mi daje spowodują rozluźnienie ciała. Potem okazało się, że były to leki antydepresyjne, które nie przyniosły absolutnie żadnych efektów. I tak lądujemy w teraźniejszości. 10 lat po ślubie. Oglądałam ostatnio 'Na plaży Chesil’. Płakałam 2 razy – przy scenie, w której ksiądz mówi gł. bohaterce, że nie musi brać ślubu (pomyslałam, że gdybym się 10 lat temu wycofała, nie przegrałabym życia) oraz wtedy, kiedy okazuje się, że bohaterka ma dzieci z kimś innym – ja takiej szansy nie dostałam i nie widzę możliwości poprawy. Ten film uświadomił mi, że 10 lat temu coś we mnie umarło. Czuję się bardzo źle. Przez te wszystkie lata zrobiłam wszystko, co mogłam jako singielka. Teraz bardzo cierpię z powodu samotności, nie wiem, co robić z wolnym czasem i życiem w ogóle. Jest mi bardzo smutno, bo nigdy nie zrobiłam nikomu krzywdy, a szczęście mi tak bardzo nie sprzyja. No i że tyle zrobiłam, żeby znaleźć rozwiązanie, a i tak go nie znalazłam. I że przez całe życie nie miałam męskiego wsparcia – jakoś po 30-tce zaczęło mnie to bardziej boleć. Jasne, można bez tego żyć, ale to tak, jakby stać na jednej nodze. Też się da, ale jednak wygodniej stać na dwóch.
Pozdrawiam,
p.19 lipca 2018 o 14:11 #4380Menka12ParticipantHej.a byłaś może w Terapie.jak tam się leczylam.slyszalam tam opowieści o takich kobietach jak ty,które po 15 latach choroby mogły współżyć.naprawde.jestes jeszcze bardzo mloda.sprobuj.tam leczą przez masaże w pochwie.
22 lipca 2018 o 19:01 #4382Anette_94ParticipantJa właśnie byłam 2 dni temu na wizycie w Terpie i zostałam w końcu zdiagnozowana i chyba też tam pojadę na terapię. p.2.0. nie poddawaj się, też odwiedź Dr Baszak Radomańską, ona Ci pomoże!
10 lutego 2020 o 07:34 #4618DorenParticipantP. 2.0 dasz mi jakiś namiar do siebie? Bo mam podobny problem, chciałabym porozmawiać z Tobą na priv..
10 lutego 2020 o 10:50 #4619polyannaParticipantMój mail: [email protected] (mam inny login, na stary nie mogłam się zalogować).
- AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.