vulvodynia.pl
strona główna / zaloguj się lub zarejestruj

p.2.0.

Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 1 wpis (z 1 w sumie)
  • Autor
    Wpisy
  • w odpowiedzi na: Historia smutnego małżeństwa #4378
    p.2.0.
    Participant

    Hej Dziewczyny,

    to ja zapoczątkowałam ten wątek 8 lat temu. Pomyślałam, że może któraś z Was będzie ciekawa, jaki był dalszy ciąg historii. No cóż, nie było happy endu. Mój mąż niedługo po moich wpisach znalazł sobie kochankę. W końcu po kilku okropnych miesiącach wystąpiłam o rozwód. Złożyłam też wniosek o unieważnienie małżeństwa w sądzie kościelnym. Na pierwszym dokumencie, jaki dostałam z tego sądu sprawa była już sklasyfikowana jako 'niemożność podjęcia obowiązków małżeńskich przez żonę’. Moje przesłuchanie trwało 2 h, jego – pół. Po 3 latach i wydaniu 2 tys. zł małżeństwo zostało unieważnione, gdybym chciała ponownie brać ślub, miałby mnie sprawdzić proboszcz (buahaha, jestem bardzo ciekawa, jakby to zrobił. Spytałam o to księdza. Jego odp: proszę pani, co ja mogę powiedzieć, pozna pani kogoś, zajdzie w ciążę, to nie będzie czego sprawdzać. Takie to jest zakłamane środowisko.). O niedojrzałości męża nie było mowy. Zmieniłam kościół na inny chrześcijański, który nie wymądrza się, jak mam żyć, tylko daje prawo do własnego wyboru. Polecam. Moje ściśnięcie nie minęło. 3 różne ginekolożki zgwałciły mnie usg – nie mam pojęcia, jak badanie na siłę miało mi pomóc. Mało tego, kilka miesięcy po rozwodzie, kiedy chciałam sobie dać trochę oddechu od tego tematu okazało się, że mam endometriozę. Muszę brać hormony, które dają efekty uboczne. Ginekolodzy polecają ciążę. Niestety przez te wszystkie lata nie miałam ani jednej szansy na stworzenie związku. Teraz jestem po 30-tce i przestałam wierzyć, że jeszcze kogoś poznam. To nie wychodzi ani przez przypadek (funkcjonuję w kobiecym środowisku, bardzo rzadko spotykam facetów, a wolnych to raz na kilka miesięcy), ani jak się staram. Najbardziej pomogłam sobie sama. W pewnym momencie olśniło mnie, że nigdy nie miałam ściśnięcia sytuacyjnego – ja jestem ściśnięta 24/7. Mało tego, jestem ściśnięta wszędzie. Byłam już 2 lata temu u fizjoterapeuty, ale po kilku wizytach się poddała, nie wiedziała, jak mi pomóc. W końcu poszłam do psychiatry, bo mnie olśniło, że całe życie mam nerwicę. Po wielu latach braku zaufania do lekarzy jemu zaufałam. Obiecał, że leki, które mi daje spowodują rozluźnienie ciała. Potem okazało się, że były to leki antydepresyjne, które nie przyniosły absolutnie żadnych efektów. I tak lądujemy w teraźniejszości. 10 lat po ślubie. Oglądałam ostatnio 'Na plaży Chesil’. Płakałam 2 razy – przy scenie, w której ksiądz mówi gł. bohaterce, że nie musi brać ślubu (pomyslałam, że gdybym się 10 lat temu wycofała, nie przegrałabym życia) oraz wtedy, kiedy okazuje się, że bohaterka ma dzieci z kimś innym – ja takiej szansy nie dostałam i nie widzę możliwości poprawy. Ten film uświadomił mi, że 10 lat temu coś we mnie umarło. Czuję się bardzo źle. Przez te wszystkie lata zrobiłam wszystko, co mogłam jako singielka. Teraz bardzo cierpię z powodu samotności, nie wiem, co robić z wolnym czasem i życiem w ogóle. Jest mi bardzo smutno, bo nigdy nie zrobiłam nikomu krzywdy, a szczęście mi tak bardzo nie sprzyja. No i że tyle zrobiłam, żeby znaleźć rozwiązanie, a i tak go nie znalazłam. I że przez całe życie nie miałam męskiego wsparcia – jakoś po 30-tce zaczęło mnie to bardziej boleć. Jasne, można bez tego żyć, ale to tak, jakby stać na jednej nodze. Też się da, ale jednak wygodniej stać na dwóch.

    Pozdrawiam,
    p.

Przeglądasz 1 wpis (z 1 w sumie)

Ostatnia modyfikacja: 9 lutego 2015