vulvodynia.pl
strona główna / zaloguj się lub zarejestruj
lipiec, 2008

dr Harlow z Uniwersytetu Harvarda o przyczynach choroby

A. Serafin i M. Czyż: Coraz więcej lekarzy skłania się ku opinii, iż niemożliwe jest ustalenie jednej przyczyny występowania vulvodynii. Co to znaczy z Pańskiej perspektywy naukowca zajmującego się etiologią tej choroby?

Dr Bernard L. Harlow: Podobnie jak w przypadku większości dolegliwości chronicznych, vulvodynia może się rozwinąć poprzez wiele złożonych łańcuchów przyczynowo-skutkowych. Nawet jeśli założymy pojedynczy mechanizm patogenezy, poprzez który dochodzi do rozwoju choroby, może być on uruchomiony w wyniku wystąpienia różnorodnych okoliczności i wcześniejszych wydarzeń. Na przykład, z naszych badań wynika, że około połowa kobiet, które cierpią z powodu vulvodynii, doświadczała bólu i trudności w czasie pierwszego użycia tamponu. Natomiast inne kobiety cierpiące na tę dolegliwość nie doświadczały bólu przez wiele lat, kiedy były seksualnie dojrzałe i w tym czasie miały okresy bezbolesnego współżycie seksualnego włącznie z penetracją. Jednak późniejsze wydarzenia w życiu tych kobiet z jakiegoś powodu spowodowały wystąpienie choroby. Tak więc rozpatrujemy wiele możliwych scenariuszy rozwoju tej dolegliwości.

A. Serafin i M. Czyż: Czy sądzi Pan, że obecnie coraz więcej kobiet choruje na vulvodynię, czy też po prostu mamy lepsze narzędzia diagnostyczne i prawdopodobnie tyle samo kobiet cierpiało na chroniczny ból vulvy pół wieku temu?

Dr Bernard L. Harlow: W przypadku tak zwanych stygmatyzujących dolegliwości trudno jest stwierdzić, czy ewidentny wzrost występowania vulvodynii jest związany z wychodzeniem kobiet z ukrycia i w końcu przyznawaniem się do bólu, który wcześniej musiały znosić w milczeniu, czy też jesteśmy świadkami tendencji do coraz częstszych zachorowań. Nasze badania wykazują, że jedynie około połowa kobiet cierpiących na vulvodynię decyduje się na poszukiwanie pomocy lekarskiej. Większość z nich jest zmuszona do wizyt u wielu specjalistów i często otrzymuje błędne diagnozy.
Tak więc, prawdopodobnie zmniejszanie stygmatu związanego z tą dolegliwością i edukowanie lekarzy, jak skuteczniej diagnozować vulvodynię doprowadziło do odkrycia, że dolegliwość ta występuje znacznie częściej niż sądzono wcześniej. Międzynarodowe Towarzystwo Badań nad Chorobami Vulvo-vaginalnymi (ISSVD) poświęciło bardzo wiele wysiłku w sprawie standaryzacji i ujednoliceniu kryteriów diagnostycznych, które – miejmy nadzieję – pozwolą na większą spójność w przyszłym diagnozowaniu vulvodynii.

A. Serafin i M. Czyż: Ile kobiet w Stanach Zjednoczonych cierpi na vulvodynię?

Dr Bernard L. Harlow: Przeprowadziliśmy jedne z pierwszych badań populacji pod kątem występowania tej choroby (w obszarze miejskim Bostonu). Okazało się, że 16% kobiet między 18 a 54 rokiem życia zgłosiło występowanie niewytłumaczalnego bólu vulvy w ciągu przynajmniej trzech kolejnych miesięcy swojego życia. Kiedy ograniczymy populację kobiet do tych, które nie zgłaszały historii bólu związanego z endometriozą, mięśniakami macicy czy zespołem wielotorbielowatych jajników, pozostaje 9% populacji, u których niewyjaśniony ból utrudniał lub uniemożliwiał penetrację podczas seksu i trwał przynajmniej trzy miesiące. Nawet gdyby tylko 25% z nich spełniało kryteria wyznaczone przez ISSVD, to wciąż znaczyłoby to, że występowanie vulvodynii jest równie częste jak ciężkiej depresji, która jest jednym z najważniejszych problemów, z którymi zmaga się dziś ochrona zdrowia.

A. Serafin i M. Czyż: Na podstawie przeprowadzonych badań twierdzi Pan, że istnieje związek pomiędzy przebytą depresją oraz byciem ofiarą przemocy fizycznej a występowaniem vulvodynii. Na ile istotne dla późniejszego występowania vulvodynii są, Pańskim zdaniem, czynniki psychologiczne?

Dr Bernard L. Harlow: Jest oczywiste, że vulvodynia, ze względu na swoje wyniszczające skutki, zwiększa prawdopodobieństwo kolejnych psychicznych i psychiatrycznych zachorowań. Jednak nasze badania pokazują również, że wcześniejsza trauma, np. w postaci wiktymizacji w dzieciństwie (bycie ofiarą przemocy fizycznej), prowadzi do podwyższenia ryzyka zachorowania na vulvodynię w przyszłości. Istnieją badania mówiące o znacznym wpływie traumy psychiatrycznej na system immunologiczny oraz markery zapalne. Stąd nie możemy wykluczyć czynników psychologicznych jako jednej ze ścieżek przyczynowych prowadzących do vulvodynii.

A. Serafin i M. Czyż: Jest Pan członkiem Rady Doradców National Vulvodynia Association (Amerykańskie Narodowe Towarzystwo Vulvodynii) odpowiedzialnej za rozwijanie wiedzy o vulvodynii, również wśród personelu medycznego. Czego, Pańskim zdaniem, potrzebują lekarze, żeby bardziej skutecznie diagnozować i leczyć vulvodynię?

Dr Bernard L. Harlow: Najważniejsze jest zrozumienie mechanizmów patogenezy tej choroby. Być może działania zapobiegawcze ukierunkowane na przerwanie łańcucha przyczynowego doprowadzą do zmniejszenia występowania vulvodynii. Leczenie, u którego podstaw leżałaby świadomość przyczyn byłoby też bardziej efektywne.

A. Serafin i M. Czyż: Bardzo dziękujemy.

 

dr. Bernard L. HarlowDr Bernard L. Harlow jest wykładowcą epidemiologii na Uniwersytecie Harvarda. Badania jego zespołu obejmują przyczyny patologii układu rozrodczego, w tym raka, na próbach klinicznych oraz w populacji. Jego najświeższe zainteresowania dotyczą wpływu dolegliwości psychiatrycznych na funkcje reprodukcyjne człowieka. Jest współautorem szeregu publikacji o vulvodynii, m.in. we współpracy z doktorem medycyny Elizabeth Gunther Stewart: A Population-Based Assessment of Chronic Unexplained Vulvar Pain: Have We Underestimated the Prevalence of Vulvodynia? oraz Influence of Oral Contraceptive Use on the Risk of Adult-Onset Vulvodynia czy Adult-Onset Vulvodynia in Relation to Childhood Violence Victimization. Przedruki powyższych artykułów są dostępne u dr. Harlowa – zainteresowanych prosimy o kontakt.

zapraszamy do komentowania i dyskusji na forum