Jakie reakcje ginekologów?
Otagowane: leczenie, lekarze, vulvodynia
- This topic has 12 odpowiedzi, 9 głosów, and was last updated 7 years, 2 months temu by Music1.
- AutorWpisy
- 17 maja 2009 o 12:38 #890Karolina12Participant
Co wam mówią lekarze jak pytacie się o vulvodynię? Ja głownie słyszałam, że nie ma takiej choroby, albo że to taki zagraniczny „wymysł”. Zwykle towarzyszył temu grymas, zniecierpliwienie albo inne oznaki poirytowania.
19 maja 2009 o 08:24 #1755joannaParticipantLekarz ogólny wyśmiał mnie jak powiedziałam o vulvodynii i programie p. Anny Dymnej, bo stamtąd się o niej dowiedziałam. Dodał jeszcze, że to schizofrenia. Całą drogę do domu ryczałam i długo nie mogłam się uspokoić. Usłyszałam dużo przykrych słów. Następny lekarz, do którego trafiłam to neurolog. On wykazał dużo zrozumienia. Powiedział, że samej nazwy nie słyszał, ale też nie wyśmiał. Powiedział, że skoro jest coccygodynia to może być też vulvodynia. Wysłuchał cierpliwie, siedziałam w gabinecie ponad pół godziny. Zapisał lek, doradził co robić, aby ” nie prowokować” choroby. Mam też zamiar powiedzieć ginekologowi, u którego „leczyłam” się cztery lata.
Joanna
19 maja 2009 o 09:59 #1756izaParticipantDziewczyny nie ma co ryczeć. Ja też wprawdzie jakieś 16 lat temu poryczałam się po wyjsciu z gabinetu, ale ze wściekłości. Dziwię się, że drzwi zostały w futrynie, tak mocno je „zamykałam” :)))) Jeszcze nie wiedziałam co to jest VV i miałam robione takie tam ogólne wymazy i posiewy. Lekarz powiedział mi, ze wszystko jest w tych badaniach w porządku i był z tego powodu strasznie zadowolony, na co ja odpowiedziałam, że wolałabym, żeby wyniki coś pokazały, bo jeżeli jestem na papierze zdrowa, a mnie boli, to nie ma sie czego uchwycić i nie wiadomo co leczyć. Na co on na mnie wsiadł i zaczął na mnie wrzeszczeć i wymyślać od idiotek. Ogólnie sens wrzasku był taki, że powinnam byc szczęśliwa, że mam dobre wyniki. O sposobach leczenia „niewidzialnej choroby” nie wspomniał oczywiście. Relanium mi zapisał :o))))))
Myślę sobie, że oni tak się zachowują, żeby przykryć swoją niewiedzę. Żeby być lekarzem trzeba mieć wiedzę, intuicję i odrobinę empatii oraz pokorę. Lekarze pozbawieni tych elementów zawsze będą reagować w takiej sytuacji atakiem. Najprościej jest coś albo kogoś wyśmiać. To zawsze pomaga ukryć swoją bezradność.
Juz pisałam w innym wątku, ze takim „medykom” trzeba po chrześcijańsku współczuć. Choć nie zawadzi na odchodnym wyrazić swój żal z powodu niedouczenia lekarza. Lekarz nie jest bogiem, jeśli jesteśmy niezadowolone z jego usług, to trzeba to werbalizować.
No i nie ryczeć, bo to nie ma sensu. Powód do płaczu nad swoim nieuctwem ma raczej druga strona.
19 maja 2009 o 10:13 #1757zuziaParticipantbardzo różnie. reakcji lekarzy było wiele ale jeszcze bez samego podania vulvodynii. Kiedyś poszłam do ginekologa z plikiem papierów wtedy jeszcze tylko po ang. bo po polsku nie było ani słowa. Pani najpierw rozkładała ręce mówiąc, że nie zna języka a jak jej w skrócie próbowałam opowiedzieć co jest tam napisane to słuchała mnie przez chwilę z lekkim politowaniem na zasadzie słuchania wziętych z kosmosu rewelacji po czym przeszła do swoich teorii które zawsze powtarza o grzybach które z przewodu pokarmowego przechodzą zawsze i mogą podrażniać i wszystkie kobiety tak mają a na moje dolegliwości „rumianek”.
Psychiatra i psycholog oczywiście wszystko zrzucili na psychikę, nie wyśmiali ale też nawet nie podtrzymywali tematu vulvodynii.
Pani magister farmacjii, młoda skądinąd miła dziewczyna z którą miałam okazję rozmawiać prywatnie skwitowała, że to już jest nerwica natręctw (szukanie w internecie ogromnych ilości materiałów jakie jej przsyniosłam o vulvodynii właśnie) i ja nie do ginekologa a do psychiatry muszę się udać. Do tego też trafiłam. to ten wyrzej wymieniony.
Kilka dni temu urolog który kiedyś już bardzo duzo dla mnie robił ale nie udało mu się z wiadomych przyczyn. Wtedy jeszcze nie wiedziałam o vulvodynii. Poszłam do niego znowu w zasadzie tylko po recepty na amitryptyline bo wiedziałam, że nie wysmieje i w tym pomorze. Pamiętał mnie (wcześniej to było z 4 lata temu, wysłuchał jak opowiedziałam w skrócie o vulvodynii.Mówił dużo jakie to dziwne i że tak to jest w medycynie, że onkologia to jest deziedzina w której lekarze chcą się popisać a takie niewyjaśnione sprawy (tu podał jeszcze kilka przypadków z urologii podobnie beznadziejnych wg niego) po prostu ich nie obchodzą. On sam ciągle twierdzi, że psychosomatycznego aspektu tej dolegliwości nie można wykluczać. Wypytał o leczenie i badania jakie miałam, przyznał, że nie ma sensu ich powtarzać i ubolewał co on może dla mnie zrobić. To powiedziałam, ze wypisać receptę -którą zaraz dostałam plus na lignokainę. I co najważniejsze obiecał się w jakiejś prasie medycznej rozejrzeć. Pewnie nic nie znajdzie, ale zawsze to jeden wicej uświadomiony który może gdzieś kiedyś jakąś iskierkę zapali i więcej z nich sie o tym dowie i kiedyś coś z tego będzie.
19 maja 2009 o 10:19 #1758zuziaParticipantMasz rację iza! dlatego właśnie tak cenię tego urologa o którym pisałam. On jeden poświęcił mi czas, wysłuchał i zarówno kiedyś jak i teraz przyznał się do totalnej bezsilności ale też niue zanegował istnienia tej choroby. Widać było, że jest mu głupio za zachowanie niektórych lekarzy i za to że więcej jak recepta pomóc mi nie może. Dużo by pisać, ale coś takiego choć nie wiele nowego wnosi bardzo podnosi na duchu w walce z chorobą
20 maja 2009 o 09:59 #1759joannaParticipantRównież byłam podejrzewana o chorobę psychiczną. Chodziłam od lekarza do lekarza, którzy w mniej lub bardziej delikatny sposób sugerowali mi, że sama się nakręcam. Jeden zapytał czy wolałabym, żebym miała np. guza, a ja powiedziałam, że tak, bo wtedy przynajmniej było by widać co jest. Inny powiedział, że się słabo myję i stąd te dolegliwości. Inny ginekolog obiecał poszukać czegoś w różnych zródłach, ewentualnie konsultacje z innymi lekarzami i nic. Potem już przestałam chodzić, bo wydawałam setki na wizyty, które nic mi nie pomagały. Do neurologa dostałam skierowanie od lekarza ogólnego, bo choć mój ginekolog na początku choroby sugerował zaburzenia neurologiczne skierowania nie dał. Gdy wspominałam, to mówił, ze jeszcze jeden lek, a jak nie pomoże to wtedy i tak minęły 4 lata. Dopiero właśnie neurolog okazał mi zrozumienie, wysłuchał i podziękował, za to, że obdarzyłam go zaufaniem opowiadając o intymnych sprawach, gdyż wiedział, że to było trudne. Trzeba być jednak dobrej myśli, może w końcu jakiś lekarz zechce się dokształcić w tym kierunku. Myślę też sobie, że lekarze spotykają się na różnych sympozjach w Polsce i za granicą i dziwi mnie fakt,że nie spotkali się z ta chorobą.
20 maja 2009 o 10:10 #1760joannaParticipant21 maja 2009 o 09:33 #1761Anirka79ParticipantJoanno niesmiało się przypominam i proszę o te namiary na tego neurologa na maila [email protected]:)
22 maja 2009 o 12:01 #1762joannaParticipantAnirko
Aż mi głupio, ale wysłałam Ci te dane. Nawet trochę pomarudziłam o sobie. Nie wiem co się stało pierwszy raz zdarzyło mi się takie coś. Zaraz wysyłam następnego maila. Ciekawe do kogo tamten dotarł.
Jeszcze raz przepraszam, ale nie wiem co się stało.
12 października 2011 o 19:55 #1763kajaParticipantreakcje lekarzy- nie przytocze wszystkich, ale te najdotkliwsze
– niech sobie pani zrobi dziecko to wszystko przejdzie
– wyniki sa w porzadku, jest pani zdrowa, na co ja;- pieczenie i bol nie pozwalaja na podjecie PROB wspolzycia! na co dr: pani jest zdrowa, ja hipohondrykow nie lecze
– pani oszalala, ja jestem doktorem nauk medycznych, a kim pani jest? prosze sie w takim razie leczyc przez internet
byli tez tacy, ktorzy leczyli mnie na „oko”, raz sie udalo na kilka miesiecy, potem wszystko wrocilo, niektorzy byli mili, poswiecili mi czas, uwage, byli delikatni przy badaniu, kiwali glowami, ale nie wiedzieli co ze mna zrobic.
jeden lekarz powiedzial mi, ze jestem trudna pacjentka, i ze jest wiele kobiet, ktore cierpia na swiecie
na moje pytania co z tymi kobietami, uslyszalam, ze ZYJĄ, ze zagryzaja zeby i uprawiaja sex przez łzy…………….co za masakra :(
28 maja 2014 o 14:44 #2906ladyhopeParticipantWitam. Kiedy po częstych wizytach u różnych ginekologów nie widziałam postępów, trafiłam na kolejnego. Wcześniej sama wspominałam im wszystkim o Vulwodynii, oczywiście spotykałam się z ironicznymi uśmiechami, grymasami i spojrzeniami pełnymi politowania. Dlatego postanowiłam, że następnemu ginekologowi, do którego pójdę nie wspomnę nic o tej chorobie. I w tym momencie, po przeprowadzeniu ze mną wywiadu, on powiedział: Czy słyszała Pani o Vulwodynii? Emocje, które mnie wtedy ogarnęły są tak barwne… od radości, po smutek i zwątpienie. To może wydać się zabawne, ale w tym momencie, kiedy usłyszałam, że on wie o co mi chodzi, poczułam ogromną ulgę. Później oczywiście bardzo to przeżywałam. Ale po tylu latach poszukiwań i pytań, co się ze mną dzieje, po tylu wylanych łzach, znalazł się lekarz, który mnie zrozumiał. Cieszę się, że trafiłam na to forum. Przynajmniej wiem, że nie jestem z tym sama..
24 stycznia 2017 o 11:48 #3888paulina02ParticipantMogłabyś podać namiary do kogo trafiłaś? ;)
29 lipca 2017 o 20:34 #3981Music1ParticipantSłuchaj o vulvodynii nawet wie lekarz dermatolog z Torunia. Coś wspoomniał o fototerapii. W sierpniu jadę do niego z moją pokrzywką i dalej wypytam :)
- AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.