Vulvodynia a chodzenie do psychologa
Otagowane: psychologia, psychoterapia, świadomość, vulvodynia
- This topic has 6 odpowiedzi, 4 głosy, and was last updated 15 years, 6 months temu by xsowa.
- AutorWpisy
- 1 sierpnia 2009 o 21:43 #917AgnieszkaParticipant
Zainspirowana wpisem xsowy chciałabym napisać kilka słów o tym, po co chodzić do psychologa, kiedy się cierpi na vulvodynię.
Dramat w Polsce – i nadal nie tylko w Polsce – polega na tym, że lekarze czy rodzina często wysyłają kobietę do psychologa czy nawet psychiatry kiedy uznają, że jej ból tak naprawdę jest urojony, że „problem tkwi w głowie”, itd.
I w takiej sytuacji pójście do psychologa jest już aktem rezygnacji, przekonania, że „coś jest ze mną nie tak”, bo inne kobiety „nie boli, lubią seks”, itp.
Uważam, że tego typu protekcjonalne „odsyłanie” kobiet do psychologa jest nie tylko bolesne, ale też bardzo szkodliwe. Mądry psycholog (a wskazówki, jak takiego znaleźć napiszę wkrótce) nie tylko nie będzie podważał realności bólu, ale też będzie otwarty na dowiedzenie się i próbę zrozumienia, jakim ciężarem jest chorowanie w Polsce na vulvodynię.
Praca z psychologiem nie zastąpi leczenia medycznego, i nie to powinno być jej celem!
Natomiast dobry psycholog czy psychoterapeuta może kobiecie, która zmaga się z vulvodynią i/lub bólem podczas seksu pomóc np.:- w wyrażeniu i odreagowaniu złości, strachu, bezradności – i nauczeniu się, jak sobie z nimi najlepiej radzić, w jaki sposób można je nie tyle tłumić, co naprawdę świadomie wykorzystać na swojej ścieżce zmagań z v,
- w uporaniu się z uczuciami bycia „niepełnowartościową kobietą”, poczucia wstydu czy winy,
- w nie odcinaniu się od związków i przyjaźni, w szukaniu najleszych sposób na bycie blisko z innymi pomimo choroby,
- w zdecydowanym reagowaniu i sposobie komunikowania się z lekarzami, rodziną itp. jeśli nie chcą oni uznać realności jej bólu.
i w wielu innych rzeczach.
Napiszę o tym więcej w wyżej wspomnianym artykule.
Z pozdrowieniami,
Agnieszka2 sierpnia 2009 o 16:42 #1912EwaParticipantJa chciałabym tylko pokrótce dodać iż swego czasu wysyłano mnie do psychiatry w celu stłumienia lekami bólu psychogennego co oczywiście nie przyniosło rezultatu gdyż ból nie jest psychogenny i nie uroiłam go sobie.Dopiero teraz gdy sama z własnej nieprzymuszonej woli zaczęłam przyjeżdżać na sesje z Agnieszką zaczynam odkrywać jak jest to potrzebne i ważne (choć czasami bywa trudne) dla mnie jako osoby myślącej czującej itp.Moje leczenie trwa nie wiem kiedy się zakończy nie wiem z jakim skutkiem ale dzięki tym spotkaniom sesjom mam (między innymi)poczucie że nie jestem sama że jest taki Ktoś Kto pomimo iż sam zmaga się z bólem (a może właśnie dlatego)naprawdę chce mi pomóc jakoś sobie z tym wszystkim radzić.Dziękuję Ci za to Agnieszko i namawiam wszystkich którzy się wahają i wątpią naprawdę warto
2 sierpnia 2009 o 19:58 #1913xsowaParticipantChyba mnie źle zrozumialyscie…ja zostalam wysłana do psycholozki, zeby pomogla mi odbudowac wiare w siebie i na nowo odkryc ochote do zycia i przede wszystkim popracowac nad moim libido.
Wiadomo..same pogawedki nie wystarcza, ale napewno nie zaszkodzą. Jutro mam druga sesje
2 sierpnia 2009 o 20:35 #1914MikołajParticipantNazywając terapię niegroźnymi „pogawędkami” dobrze ilustrujesz podejście znacznej części ludzi do psychoterapii, albo – szerzej – do psychologii. Chociaż w trakcie terapii używa się głównie rozmowy, to nie znaczy to, że jej skutki są błahe.
2 sierpnia 2009 o 21:09 #1915AgnieszkaParticipantEwo, dziękuję za ciepłe słowa.
Xsowo – widocznie źle zrozumiałam Twój wpis. Ale pisząc powyższe zdania miałam już na myśli ogólną sytuację kobiet chorujących na vulvodynię. Naprawdę bardzo wiele razy słyszałam, że „przychodzę do psychologa, bo powiedziano mi, że problem tkwi w mojej głowie, że mam złe nastawienie do seksu itp.” Myślę, że w Anglii może już w wielu miejscach być inaczej, tam właśnie lekarze, psycholodzy i fizjoterapeuci coraz częściej pracują zespołowo, by jak najpełniej pomóc kobietom zmagającym się z vulvodynią.
A u nas smutna prawda jest taka, że ja sama nadal nie wiem, do jakich lekarzy mogłabym wysyłać kobiety, z którymi pracuję nad psychologicznymi aspektami ich chorowania.Tak samo jak Mikołajowi i mi zależy, by psychoterapia była poważnie traktowana. Uważam, że część problemów z postrzeganiem psychoterapii – poza zwykłymi uprzedzeniami i brakiem wiedzy – wynika z faktu, że wiele osób para się różnymi rodzajami „terapii” w sposób nieprofesjonalny, i takie manipulacyjne często techniki mogą jak najbardziej być szkodliwe. Porządne wykształcenie psychoterapeutyczne to wiele lat studiów podyplomowych i wiele, wiele lat pracy pod stałą opieką i nadzorem bardzo doświadczonych psychoterapeutów (pod tzw. superwizją). Terapeutów, którzy nie stosują się do takich zasad należy moim zdaniem po prostu omijać.
Chciałam napisać jeszcze jedną rzecz – jest też wiele kobiet, które nie chorują na vulvodynię, a odczuwają ból podczas seksu albo strach czy niechęć do seksu albo nie lubią swojego ciała itp. Ich cierpienie jest równie realne, choć inne niż kobiet chorujących na vulvodynię czy inną chorobę. Powiedzenie „wszystko tkwi w twojej głowie” ma zazwyczaj lekceważący wydźwięk i sugeruje, że osoba sama, „siłą woli” może to ot tak po prostu zmienić – a gdyby to było takie łatwe to już przecież by to dawno zrobiła. Są powody dla których się czuje to, co się czuje. Bardzo bym chciała, żebyśmy zaczęli tworzyć przestrzeń i kulturę, w której do kobiecych przeżyć – czy związanych z fizycznym chorowaniem czy z trudnymi uczuciami – podchodzi się z otwartością i szacunkiem. Wiem, że to bardzo bardzo wiele zmienia.
2 sierpnia 2009 o 21:16 #1916MikołajParticipantJak widzicie, to jest obszar, który nas bardzo interesuje. Jeśli się nie zgadzacie, zgadzacie, albo macie jakieś pytania, zapraszamy do dyskusji. Myślę, że możemy się od siebie wzajemnie sporo nauczyć.
- Ta odpowiedź została zmodyfikowana 10 years, 11 months temu przez admin.
2 sierpnia 2009 o 21:56 #1917xsowaParticipantMacie racja, ze kobiety czasem sa odsylane do psychologa, bo maja problem natury nie-fizycznej (wg nie ktorych oczywiscie).
Kiedy w Polsce mowilam, ze odczuwam pieczenie i ból, to lekarze krecili glowami, ze to niemozliwe bo wyniki wychodzą wrecz idealne, ze nie ma infekcji, ze to siedzi w mojej glowie.
Ja poki co nie traktuje powaznie takich rozmow z psychologiem, nie wiem z czego to wynika…mam małą wiare w to, ze im to pomoze, ale zobaczymy jutro.
- AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.