vulvodynia.pl
strona główna / zaloguj się lub zarejestruj

Jak zbudować szczęśliwy trójkąt: ja, mężczyzna i ta trzecia – vestybulodynia?

wstęp forum Główne Jak zbudować szczęśliwy trójkąt: ja, mężczyzna i ta trzecia – vestybulodynia?

Przeglądasz 5 wpisów - 26 do 30 (z 30 w sumie)
  • Autor
    Wpisy
  • #1692
    zazu
    Participant

    Annuar tu też Cię dopadłam :)

    dla dobra związku bardzo ważna jest szczerość. VV to dla nas ogromne ograniczenie i cierpienie dlatego nasi partnerzy muszą o niej wiedzieć. Mój chłopak na początku gdy dopadła mnnie vv myślał,że mój ból podczas sexu to jego wina i w efekcie cierpieliśmy w milczeniu oboje. Teraz o wszystkim rozmawiamy, pilnuje żebym brała leki, wspiera mnie gdy jest gorzej i cieszy się jak dzieciak gdy nic mnie nie boli i możemy normalnie uprawiać sex. To ważne dla mnie aby mój partner rozumiał przez co przechodzę. Nie wyobrażam sobie też życia u boku kogoś kto by mnie tą chorobą „dołował”. Już i tak jesteśmy naznaczone cierpieniem i ograniczeniami, dlatego związek powinien dodawać nam sił i otuchy. Pogadaj ze swoim facetem, jeśli tego nie zrozumie to może nie warto walczyc o ten związek. My dziewczyny z vv musimy przede wszytskim walczyć o siebie !

    #1693
    Annuar
    Participant

    Dziękuję za słowa otuchy. Niestety jeszcze nic nie powiedziałam, jeszcze się w sobie zbieram…

    #1694
    Mrówka
    Participant

    Annuar, trzymam kciuki!

    zazu – święta racja!

    Ja walczę z vesti od 5 lat, ale dopiero od tego roku skutecznie (dzięki temu forum!!!!) i doskonale wiem, jakie to uczucie kiedy wiesz, że to Twoja choroba jest przeszkodą na drodze do szczęścia i Ciebie i partnera. Ja, dzięki bogu rozpoczęłam współżycie z obecnie już moim mężem, który zawsze mnie wspierał, chociaż wiem, że wielokrotnie było mu bardzo ciężko, ale przeszliśmy przez to razem i teraz razem od nowa uczymy się intymności. Jest coraz lepiej. I zgadzam się, że jeżeli facet tego nie zrozumie to po prostu nie jest wart Waszej uwagi. Niestety ale wyżej pępka nie da się podskoczyć. Życzę Wam wszystkim, i sobie przy okazji też, pokonanaia tej „zarazy”!

    #1695
    Annuar
    Participant

    No i stało się :((((((((((((((( Witajcie Dziewczyny! Długo mnie tu nie było, tonę w rozpaczy. W międzyczasie załamało mi się życie. Mój 7-letni związek zakończył się. Mój eks-partner wdał się we wrześniu w romans z naszą najbliższą sąsiadką, żoną i matką. Przeżyłam piekło zdrad, oszust, upokorzeń i obietnic łamanych prosto w oczy. Straciłam faceta, ukochany dom i zwierzaki. W grudniu wyprowadziłam się i niestety zaczynam życie od nowa. Choroba była moją tajemnicą, nie odważyłam się wyznać prawdy Partnerowi czekając na „dobry moment” i to był błąd, którego już nigdy nie popełnię. Choć biorąc pod uwagę wszystko, co i jak On mi zrobił (daruję sobie tę opowieść nadającą się na scenariusz filmowy) to wiedza o mojej chorobie nie powstrzymałaby go, a może nawet przyśpieszyłaby zdrady i usprawiedliwienie wyrzutów sumienia. Gdy powiedziałam Mu o chorobie, było już za późno na ratowanie związku, już się nią nie przejął ani nie zagłębiał. Czy vulvodynia zniszczyła moje życie ? – mam poczucie, że tak. Sprawiła, że oddaliłam się od Partnera, straciłam wigor, zapał do seksu, zabrakło ognia, namiętności i adrenaliny, dbałości o związek, wszystko jak w kostce domino zaczęło się sypać… Oprócz miłości i seksu ta choroba odbiera mi ponadto jedyną radość, jaka mi pozostała, powód do wyjścia z domu i wypełnienie pustki – jazda konna. Mogę jeździć na koniu góra 2 h, potem muszę mieć 2-3 dni przerwy. Boli nie tyle „w trakcie” co „po”, jest palenie, pieczenie a potem swędzenie kilka dni. Gdyby nawet w moim życiu pojawiła się szansa na seks, to i tak musiałabym wybrać – albo seks albo jazda konna – tak zresztą było w świeżo zakończonym związku, okrutny wybór, biorąc pod uwagę, że oboje (a właściwie „troje”, licząc Kochankę) jeździmy konno. Mam poczucie, że już nic dobrego i pięknego mnie w życiu nie spotka…

    #3921
    Anette_94
    Participant

    Ja to się całkowicie odizolowałam od mężczyzn, nie chcę nawet chodzić na żadne randki bo wiem, że to i tak nie wypali. Ja już się nie łudzę, żaden facet nie wytrzyma bez seksu i prędzej czy później będzie naciskał na współżycie, więc nie będę męczyć ani siebie, ani jego. Dla większości mężczyzn seks jest w związku najważniejszy, więc wolę sobie oszczędzić rozczarowań. Ale jeśli kobieta już ma partnera i zapada Vulvodynię, to jest to nie lada wyzwanie dla związku. Tylko nieliczne pary przetrwają takie problemy, więc ta trudna sytuacja jest niewątpliwie testem dla uczuć. W takich momentach okazuje się czy mężczyzna tak naprawdę kocha kobietę i czy jest zdolny do poświęceń w imię miłości. Jestem przekonana, że wytrzymają to tylko najdojrzalsi, a takich jest niestety duży deficyt.

Przeglądasz 5 wpisów - 26 do 30 (z 30 w sumie)
  • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.

Ostatnia modyfikacja: 20 marca 2009