O symptomach i leczeniu
Otagowane: cytoliza, dieta, grzybice, kwas borny, symptomy, vulvodynia, zespół jelita nadwrażliwego
- This topic has 26 odpowiedzi, 9 głosów, and was last updated 16 years temu by A.M..
- AutorWpisy
- 11 sierpnia 2008 o 10:58 #825A.M.Participant
Marito,
chciałam Ci jeszcze zadać pytanie odnośnie Twojego długiego doświadczenia chorowania na vulvodynię. Jestem pod dużym wrażeniem, jak wiele wiesz o różnych aspektach tych dolegliwości, ile konkretnych info zamieszczasz w swoich postach.
Chciałam Ci zadać dwa pytania:
1. Czy myślisz, że problemy z jelitami są u Ciebie powiązane z vulvodynią? Z literatury wynika, że duży procent kobiet chorujących na vulvodynię cierpi też na problemy z układem moczowym lub/i z jelitami (głównie ZNJ, zespół jelita nadwrażliwego). Czy dobrze rozumiem, że w końcu okazało się, że Twoje dolegliwości to nie ZNJ?
2. Biorąc pod uwagę, że – jak piszesz – ważny element Twoich dolegliwości zapewne jest powiązany z infekcjami – czy próbowałaś stosować jakieś diety? Wiele źródeł podaje, że np. wyeliminowanie cukrów jest często stosowane w takich sytuacjach – i według niektórych specjalistów to ma dobry wpływ, według innych ma małe znaczenie. Jakie jest Twoje zdanie w tej kwestii?
Serdecznie pozdrawiam,
Agnieszka
11 sierpnia 2008 o 16:20 #1213MaritaParticipantWitaj Agieszko
Odpowiadam na pierwsze pytania.To, że moje dolegliwości jelitowe związane są z fulvodynią, nie potrafi potwierdzić żaden lekarz, ponieważ przynajmniej w moim mieście, jest to choroba tabu. Jednakże zasób wiadomości jakie udało mi się zdobyć i przyswoić, wskazują na możliwość jednego czynnika sprawczego.Od kilku lat wydawało mi się, że lekarze są w błędzie i że nie jest to zespół nadwrażliwego jelita, zdecydowałam się zrobić colonoskopię w której wyszło colitis non specifica (co oznacza stan zapalny), dalej drogą dedukcji i wyszukiwanie fachowej literatury doszłam do wniosku, że jest to makroskopowe zapelenie jelit, a nie ZNJ. Większość lekarzy właśnie tę jednostkę uważa za ZNJ – i to jest błąd. Dopiero po wielu poszukiwaniach dotarłam do profesora który potwierdził, że moje rozpoznanie nie jest ZNJ a niespecyficznym zapaleniem jelit, które może wywołać wiele czynników, natomiast też nie umiał mi powiedzieć czy to ma związek z vulvodynią- on mówi, że się poddaje bo temat go przerasta.
Co do drugiego pytania, oczywiście, ja przerabiałam chyba już wszystko, a więc dietę również i to bardzo rygorystyczną, niestety u mnie nie dała kompletnie żadnych efektów, ale każdy może reagować na coś innego.
Pozdrawiam serdecznie
11 sierpnia 2008 o 20:41 #1214AnonimNieaktywnePo latach leczenia najróżniejszymi lekami mam już dość, zwłaszcza, że wydaje mi się, że z czasem organizm się „uodparnia” na te leki i potem może być już tylko coraz gorzej. Zastanawiam się, że może są jakieś naturalne metody? Czytałam na przykład, że pomocny bywa kwas borny (to chyba tylko na grzybicę), gdzieś też czytałam, że jakieś żele z aloesem łagodzą objawy. Z takich „niemedycznych” metod to na razie przykładam tylko lód do krocza, kiedy najbardziej boli, no ale to tylko trochę łagodzi ból.
Jeśli któraś z Was słyszała o jakiś skutecznych, naturalnych metodach, to dajcie proszę znać.
13 sierpnia 2008 o 10:44 #1215A.M.ParticipantWitajcie,
Marito – dziękuję za Twoją odpowiedź. Obawiam się, że na razie vulvodynia stanowi temat tabu w większości miejsc:( Patrząc na to, jak to się zmienia np. w Stanach to myślę, że u nas też tak w końcu będzie – ale pewnie wymaga to dużo czasu. A jak człowiek długo cierpi to ostatnia rzecz, na jaką się ma ochotę to czekać… Myślę, że to co robisz, czyli poszukiwania na własną rękę to bardzo sensowna rzecz w tej sytuacji. Ja się często w literaturze spotykałam z tym, że problemy z jelitowe często współwystępują z vulvodynią. Poza tym skoro w niektórych przypadkach długotrwałe leczenie doustne (na infekcje w pochwie) może rozregulować cały organizm, to może też czasami bardzo wpływa właśnie na jelita?
Evellin – odpowiadając na Twoje pytanie, tworząc ten serwis napotkaliśmy na wiele tekstów odnośnie „naturalnych metod” leczenia vulvodynii. Niektóre z nich to metody powszechnie stosowane w radzeniu sobie z długotrwałym bólem (np. masaże, relaksacja, ziołolecznictwo, diety), ale też takie alternartywne metody leczenia jak np. akupunktura. Chciałabym w przyszłości napisać też artykył w serwise na ten temat, na razie skupiliśmy się na bardziej konwencjonalnych metodach.
W literaturze podają bardzo różne dane na temat skuteczności stosowania tych różnych „niekonwencjonalnych” metod. Ale przecież prawda jest taka, że to co nazywamy „konwencjonalnym” leczeniem w przypadku vulvodynii też – przynajmniej na razie – często przez długi czas nie przynosi ulgi. Bardzo wierzę w to, że naprawdę ważne jest, aby wybierając leczenie kobieta czuła, że to, które podejmuje jest dla niej dobre i że warto je wypróbować.
Gdyby ktoś miał jakieś doświadczenia – pozytywne czy negatywne – dotyczące różnych metod leczenia vulvodynii to napiszcie proszę.
Serdecznie pozdrawiam,
Agnieszka
13 sierpnia 2008 o 17:54 #1216MaritaParticipantWitaj Evellin
Ja osobiście nie mogę podsunąć Ci skutecznych metod naturalnych, ze wzgledu na to, że u mnie nic nie działało, a wrecz nasilało objawy. Kwas borny 600mg w globulce, możesz stosować, w wypadku kiedy podejrzewasz, że Twoje problemy z vulvodynią wywołują grzyby, lub potwarzające się infekcje grzybicze (nawet kiedy badania mykologiczne są ujemne). Nie znam Twojego problemu. Czasami kiedy vulvodynia spowodowana jest inną odmianą niż candida albicans takie stosowanie w monoterapii kawsu bornego może dawać bardzo dobre rezultaty.
Pozdrawiam
13 sierpnia 2008 o 18:11 #1217MaritaParticipantWitaj Agnieszko
Staram się cały czas pogłębiać wiedzę w tym zakresie, a w dodatku mam dość długą i bogatą przeszłość jeżeli chodzi o grzyby , a potem vulvodynię. W miare możliwości będę zaglądać i dzielić się spostrzeżeniami, czy nowinkami. Cieszę się, że ktoś wreszcie zauważył problem kobiet które pozostawione są same sobie. Mam nadzieję, że świadomość wśród samych kobiet będzie się również zwiększać. Chodząć przez lata po różnych forach byłam świdkiem dramatów kobiet które męczą się, nie wiedząc nawet z czym i często słyszą od lekarzy, że cały ból jest w ich psychice. Mam nadzieję, że wcześniej czy póżniej dotrą również na to forum. Wiem, że nie jest to proste, bo w wyszukiwarce trzeba wpisać vulvodynia, a większość nie zna tego określenia.
Na blogu (nie wiem może tu jest też jego właścicielka), podane są dwa adresy lekarzy – dr Pawlaczyk i dr Szymanowski obaj z Poznania- to tak dla informacji jakby ktoś chciał skorzystać.
Pozdrawiam
14 sierpnia 2008 o 21:27 #1218AnonimNieaktywneDziękuję bardzo za odpowiedzi!
Marita – chciałam Cię jeszcze spytać o szczegóły odnośnie kwasu bornego. Piszesz, że to 600mg w globulce – czy to są gotowe globulki do kupienia? Gdzieś chyba czytałam, że niektóre kobiety jakoś też same „robią” takie globulki…? Czy wiesz, jak często należy je, stosować, codziennie? Napisałaś też, że to nie na candida albicans – jeśli dobrze rozumiem, to jest to najczęstzy rodzaj grzybów? Czy rodzaj grzybów wychodzi w standardowym badaniu ginekologicznym?
Pozdrowienia!
15 sierpnia 2008 o 10:43 #1219MaritaParticipantWitaj Evellin
Globulki są do zrobienie w aptece, receptę musisz mieć od lekarza,chyba ze masz znajomości w aptece.Nie słyszałam o tym , żeby samemu można było je zrobić, natomiast można pędzlować się kwasem bornym w płynie. Ja jednak nie polecam takiej formy leczenie, że względu na mniejszą dawkę leku. Globulki można zakładać dwa razy dziennie po jednej przez 2 tygodnie, potem 1 raz dziennie przez 4 tygodnie, a potem profilaktycznie 2 razy w tygodniu. Można też zastosować inną kurację tzn.1 raz dzienie globulkę przez 4 tygodnie potem profilaktyka. Wszystko zależy od tego co leczysz tzn. jaki typ grzyba.
Tak candida albicans, najczęściej nas atakuje, ale coraz częściej pojawiaja się inne odmiany, niektóre są trudne do wykrycia nawet w hodowli, więc standardowe badanie może okazać się niemiarodajne. Jeżeli podejrzewasz u siebie grzybicę powinnaś znaleść dobre laboratorium i zrobić badania na posiew (hodowla).
Pozdrawiam
16 sierpnia 2008 o 11:28 #1220MaritaParticipantWitam
Chciałabym podzielić się z Wami informacjami które udało mi się znaleść w internecie. Po przeczytaniu artykułu „Vaginal microbiogical flora….” i pobieżną znajomością cytolizy pochwowej, postanowiłam odszukać coś więcej na ten temat. Cytoliza pochwowa i przerost pałeczek lactobacillus (niestety u nas prawie nie rozpoznawana jednostka chorobowa przez lekarzy), może być przyczyną vulvodynii.Na czym to polega? Kobieta cierpi na, pieczenie, świąd, upławy, może pojawić się ból, czasami zaczerwienienie. Wyniki wszystkich badań wychodzą prawidłowo, a obraz choroby przypomina grzybicę i tak jest rozpoznawana przez lekarzy. Faszeruje się pacjentki lekami i priobiotykami, które albo przynoszą minimalną poprawę, albo powodują jeszcze większe rozdrażnienie. Z jakiś przyczyn duża ilość pałeczek lactobacillus, zwiększa kwasowość pochwy i powoduje stan zapalny. W badaniu treści pochwowej, wychodzą liczne lub bardzo liczne pałeczki Doderleina , kwasowość poniżej 4,5 i złuszczone komórki,oznaczone często w wyniku jako nabłonki (chcę tu dodać, że badanie musi być przeprowdzona rzetelnie, bo częto pomija się ilość nabłonków czy ph.
Objawy najbardziej uciążliwe są w drugiej połowie cyklu miesięcznego, łagodnieją podczas miesiączki (ze względu na to zę krew miesiączkowa posiada odczyn zasadowy, jak również usuwa część pałeczek, jednak problem pojawia się po skończonym okresie. Podobnie mogą działać niektóre leki przeciwgrzybicze które są stosowane, ze zwględu na fakt wypłukiwania pałeczek,dlatego niektóre kobiety odczuwają trochę ulgi. Z drugiej strony leki p/grzybicze stosowane już na podrażnioną śluzówkę mogą wywoływać pogorszenie. Taki jest mniej więcej mechanizm. Tę jednostkę chorobową leczy się sodą (w artykule mowa jest o sodzie + dodatkowych składnikach), zaprzestaniem brania leków i priobiotyków. Wydaje mi się, że przynajmniej część z kobiet powinna uwzględniać taką możliwość przyczyny vulvodyni . Więcej bardzo ciekawych doniesień i przykładów leczonych kobiet na stronie:
lub wpisać w wyszukiwarkę google-
[0006] Lactobacillosis and Cytolytic vaginosis similarly relate to the
Pozdrawiam
16 sierpnia 2008 o 21:11 #1221A.M.ParticipantMarita,
dziękuję za podzielenie się Twoimi przemyśleniami i odkryciami oraz przesłanie linku. To, co piszesz o przeroście pałeczek lactobacillus jest zgodne z tym, co pisze dr E. Stewart w książce „The V-book”: że mogą one paradoksalnie dawać bardzo podobne objawy do infekcji grzybiczych! Ona nie łączy tego z vulvodynią, ale myślę, że w niektórych przypadkach (tych, gdzie ważny wydaje się być czynnik „infekcyjny”)warto uwzględnić i sprawdzić tę hipotezę.
Chciałam na marginesie wszystkim, którzy czytają po angielsku polecić „The V-book” dr E. Stewart. Moim zdaniem jest to naprawdę świetna książka o bardzo wielu aspektach zdrowia i chorób vulvo-vaginalnych (sromu i pochwy). Książka ta stanowiła dla nas jedną z podstaw, kiedy pisaliśmy ten serwis i znajdują się w niej dwa obszerne rozdziały o vulodynii. Dr Stewart uważa, że nerwy odgrywają bardzo ważną rolę w etiologii choroby. W vulvodynii właściwej zostały one według niej uszkodzone, natomiast w vestibulodynii nie są uszkodzone, ale panuje w nich stały stan zapalny. Może on wynikać z bardzo wielu czynników.. Zresztą info o tym znajdują się w artykułach na naszej stronie.
Jak tylko będziesz miała jakieś nowe ciekawe informacje czy przemyślenia to pisz proszę:)
Pozdrowienia,
Agnieszka
20 sierpnia 2008 o 19:05 #1222ZrozpaczonaParticipantMoże ktoś zna jakieś dobre sposoby na walkę z bólem?
u mnie działa jedynie lignokaina, ale to tylko na kilka godzin, później ból wraca, czasami wogóle nie da się wytrzymać, amitryptylina niestety w moim przypadku prawie nie działa, nie mówiąć już o skutkach ubocznych. Dodam jeszcze, że problem vulvodynii mogą znać niektórzy lekarze z Poradni Leczenia Bólu,które znajdują się w większych szpitalach. byłam kilka dni temu w poradni przy ul. Banacha w Warszawie, pani dr powiedziała mi, że spotkala się z tą chorobą, niektórym pacjentkom pomogła amitryptylina, innym nie. wiecej nie jestem na razie w stanie powiedzieć o tej poradni, zobaczymy czy mi coś pomogą i jakie metody zastosują.
20 sierpnia 2008 o 21:27 #1223MaritaParticipantWitaj
Dobrze, że trafiłaś do poradni bólu, oni mają większe możliwości leczenia, łacznie z blokadami (co do skuteczności, różnie z tym bywa), ale kiedy już nic nie pomaga trzeba pod uwagę wziąć i taką opcję. Jeżeli pomaga Ci lignokaina, to używaj jej w miarę potrzeby nawet 3-4 razy dziennie. Co do skutecznych metod z bólem, to jedynie co mogłabyś jeszcze rozważyć to akumpuktura. Czytałam na forum zagranicznym, że wielu kobietom znacznie zmniejszała ból- może warto się nad tym zastanowić. Proszę informuj nas na bieżąco jakim zabiegom i leczeniu będziesz poddawana i jaki przyniesie to skutek.Swoją drogą miałaś szczęście, że się tam dostałaś, mnie nie dano skierowania twierdząc, żebym przestała myśleć o dolegliwościch i wreszcie nauczyła się z nimi żyć.
Pozdrawiam
20 sierpnia 2008 o 21:59 #1224asiaParticipantWitam,
mnie boli tylko wtedy, kiedy dotykane jest wejście do pochwy (łącznie np. z jazdą na rowerze). Z tego, co wyczytałam na stronie wnisokuję więc, że zapewne cierpię na podtyp vestibulodynii.
Ból jest okropny, jakby mnie ktoś rozrywał od środka. Boli podczas dotyku i boli też i pali na wiele godzin po tym.
Próbowałam amitryptylinę, ale nie czułam efektów, za to ogromną senność.
Nie znalazłam na razie żadnego dobrego sposobu na ból.
Trochę pomaga lignokaina. Jeśli próbuję współżyć, to ból trochę łagodzi właśnie lignokaina + duża ilość lubrykantu. Ale trudno tu mówić o przyjemności.. :(((
Po dotyku (seksie, badaniu ginekologicznym itp) trochę palenie łagodzi przykładanie lodu. Na jakiś forum zagranicznym o vulvodynii wyczytałam taki sposób, żeby do prezerwatywy nalać wody i włożyć do zamrażarki i po seksie przykładać, kiedy boli.. Trochę działa.
O akupunkturze też czytałam – niektóre kobiety faktycznie zachwalały.. Może to też jest jakaś opcja…
piszcie proszę, jak ktoś ma jakieś pomysły. czuję sie w tej chorobie jak dziecko we mgle:(
Pozdrowienia!
20 sierpnia 2008 o 22:33 #1225AnonimNieaktywneDo Zrozpaczonej: tak, proszę, informuj nas na bieżąco!!
Chciałam też dać upust swojej złości i napisać, że SZLAG mnie trafia, jak czytam, że powiedzieli Ci Marito, żebyś się „nauczyła żyć z bólem” i „przestała myśleć o dolegliwościach”! Też się nasłuchałam takich tekstów i zwykle jest mi tak przykro wtedy, że w ogóle nic nie potrafię odpowiedzieć. Gdyby ludzie wiedzieli, jak ta choroba boli…
Serdecznie pozdrawiam
21 sierpnia 2008 o 05:14 #1226MaritaParticipantWitajcie
Asiu, dobrze, że do nas dołączyłaś, przynajmniej sama nie błądzisz we mgle, błądzimy wszystkie.
Evelin
Nie ma chyba gorszej choroby- wiesz czasem tak myślę, że gdyby Pan Bóg był kobietą nie zesłał by na nas takiej choroby. Lekarze nie cierpią, w dodatku brak im wiedzy więc przychodząć do nich z małymi objawami zewnętrznymi, traktowane jesteśmy jak hipohondryczki, oni nawet nie słuchają co się do nich mówi,więc jak mamy wkrzyczeć ten ból. Ja przynajmniej już znam podłoże swoich dolegliwości,dzieki swojej niesamowitej determinacji ale mam także świadomość, że nic już nie mogę zrobić. Jak długo jeszcze wytrzymam nie wiem-jestem przygotowana na wszystko.
21 sierpnia 2008 o 05:14 #1227MaritaParticipantWitajcie
Asiu, dobrze, że do nas dołączyłaś, przynajmniej sama nie błądzisz we mgle, błądzimy wszystkie.
Evelin
Nie ma chyba gorszej choroby- wiesz czasem tak myślę, że gdyby Pan Bóg był kobietą nie zesłał by na nas takiej choroby. Lekarze nie cierpią, w dodatku brak im wiedzy więc przychodząć do nich z małymi objawami zewnętrznymi, traktowane jesteśmy jak hipohondryczki, oni nawet nie słuchają co się do nich mówi,więc jak mamy wkrzyczeć ten ból. Ja przynajmniej już znam podłoże swoich dolegliwości,dzieki swojej niesamowitej determinacji ale mam także świadomość, że nic już nie mogę zrobić. Jak długo jeszcze wytrzymam nie wiem-jestem przygotowana na wszystko.
21 sierpnia 2008 o 07:22 #1228natkaParticipantWitajcie.
Dziewczyny jeżeli interesuje Was kontakt do lekarki ,która poważnie i ze zrozumieniem podchodzi do naszej choroby to wejdzcie na forum rozmowy z dr Glazerem.Tam zamieściłam do niej namiary.Jest to kobieta z Białegostoku,wiec jesli ktoras z Was m ieszka moze w tych okolicach to warto bo jest to jedyna lekarka a bylam u wielu lekarzy ,która jak dotąd słyszała o tej chorobie.Stara sie wykorzystywać różne metody.Przepisała mi oststnio amitryptyline ale narazie nie moge jej brac,bo powoduje sennosc,a ja niestety załamana tą choroba nie dalam rady uczyc sie do egzaminow i niestety musialam troche poprzekladac :( wiecie przeciez ze ta choroba odbiera chec do zycia.Przepisała mi tez zastrzyki homeopatyczne „Mucosa compositum” ktore maja poprawic stan śluzówki.U mnie zaczęło sie od nadzerki i infekcji a ciagłe leczenie różnymi lekami pogarszało tylko sprawe :( więc myślę ze poprostu mogło to wszystko mi nerwy uwrażliwic :( z tym,ze u mnie to własnie jest chyba vestibulodynia ,gdyż mnie boli przy dotyku i współżyciu..Są jednak okresy że praktycznie wogóle prawie nic nie czuję i mogę normalnie współżyć z moim chłopakiem ,nie jest też może tak idealnie jak było kiedys ale nie czuję tak dotkliwego bólu jak zazwyczaj.Nie wiem czemu akurat tak sie dzieje ale to tez może zalezy od cyklu.Mam żel z lignokaina ale jeszcze go nie stosowałam.Jeżdze też do takiego profesora w Wawie który ma opatentowaną metodę badania komputerowego (nie wiem dokladnie jak ona sie nazywa),pokazuje wszystko co sie dzieje w organizmie i potem on daje takie plasterki magnetyczne do naklejania ,które mają normować funkcje organizmu, m.in.mają tez dzialac na zaklocenia nerwów.Wiec pomyslalam ze sprobuje skoro inne metody nie sa skuteczne to chyba warto bo akutat moze to pomoze.Dostałam do niego namiar od znajomej ,ktorej bardzo pomógł w wielu sprawach tez m.in.kobiecych.Będę informować Was jak bym czegoś nowego sie dowiedziala.Pozdrawiam.
21 sierpnia 2008 o 22:50 #1229asiaParticipantMarita – dziękuję, jak już błądzić, to lepiej nie samej:) zbiera się nas tu spora grupka, a podejrzewam, że z czasem bardzo się ona rozrośnie.. Na forach zagranicznych są chyba tysiące kobiet cierpiących na vulvodynię, a nie sądzę, żeby u nas było mniej, tylko 99,9% nawet nie wie, na co choruje:(((
Natka, czy są jakieś efekty tych zastrzyków homeopatycznych??
Pozdrowienia!
22 sierpnia 2008 o 06:42 #1230ZrozpaczonaParticipantOdnośnie poradni bólu skierowanie dostałam od lekarza rodzinnego. Jestem jednak sceptyczna bo to już rok mija od pojawienia się choróbska. Blokady przerabiałam-pomagają tylko na kilka godzin, a później było jeszcze gorzej. Akupunktura- bez efektu. Amitryptylinę odstawię, bo i tak nie pomaga po za tym przez nią sporo przytyłam. Jasne, że będę informować, ale oczywiście trzeba poczekać kilka tyg na nast. wizytę i nie zwariować. A czekam na zabieg stymulacji nerwu sromowego specjalnymi igłami (których nie ma) i na blokadę zwoju podbrzusznego, jeśli nic nie przekręciłam. Rozważam też zabieg uszkodzenia nerwu, bo moja teoria jest taka jak Natki- w związku z długim leczeniem infekcji uszkodziły się końcówki nerwowe i wszystko się uwrażliwiło. Lód i zimna woda na krótko uśmierzają ból ,jeśli boli odradzam gorące kąpiele, a jeśli piecze to pałeczki z kwasem mlekowym i kąpiele z kefirem. Piszę tak, bo już przerabiałam chyba wszystkie rodzaje bólu- ogólny dyskomfort, pieczenie, kłucie, rozrywający ból, itd. Zastrzyki homeopatyczne były drogie i bolesne-bez rezultatu. Czytałam na tej stronie w wywiadzie, że ból może się wzmagać przy zaciskaniu mięsni dna miednicy, czyli im bardziej boję się, że zaboli tym bardziej zaciskam mięśnie. Więc idę dziś do centrum rehabilitacji może coś mi podpowiedzą.
I tu prośba do administratorów- załączcie proszę jeszcze jakieś ćwiczenia dna miednicy
I prośba do Natki- napisz coś więcej o tym doktorze z metodą badania komputerowego i może jakiś kontakt.
Pozdrawiam :-) i życzę samych bezbolesnych dni
22 sierpnia 2008 o 08:01 #1231natkaParticipantHej dziewczyny odpowiadam na Wasze pytania.Po pierwsze Asiu:przyjęłam jak narazie 5 zastrzyków i muszę powiedzieć ,że po nich czuję jakby większe „nawilżenie” śluzówki (bo jak dotąd to była straszna susza co wogóle utrudniało cokolwiek) nie wiem czy to akurat od tego ale tak mi sie wydaje.One kosztują około 65 zł.Miałam sie zgłosic do mojej ginekolog po przyjęciu ich i miała zdecydować czy przepisze mi jeszcze kolejne 5.Ale myślę ,że chyba jeszcze zdecyduję zeby to kontynuować.
Po drugie do Zrozpaczonej:ten profesor nazywa sie Bystrov,jest z pochodzenia Rosjaninem ,ma na swoim koncie wiele osiągnięć ,jezdzi na wiele konferencji i przedstawia swoją metode.On leczy cały organizm,przykłada do palca coś co przypomina „długopis” połączony z komputerem i tam wszystko wychodzi co jest nie tak w organizmie.Np.dwa lata temu bardzo mocno schudłam bo przechodziłam ciężkie chwile i badając mnie sam mi powiedział ,ze widzi ze tak było(oczywiście mu nic nie mówiłam) i że przez to bardzo mocno osłabiłam sobie organizm.Dał mi jakiś proszek ,który musze rozpuszczać w 5 l wody ,jakies małe kapsułki i plasterki magnetyczne na skroń (one właśnie jakby „programują ” organizm ,zeby działał jak powinien).Wiem ,że to wszystko brzmi jak lekcja fizyki ale jeżeli jest szansa ze to pomoze to chyba warto próbować…Tym bardziej ,ze wielu ludziom pomaga.Niestety jest naprawde drogi bo bierze 250 zł za wizyte (te wszystkie specyfiki są jednak wliczone na szczescie w cene).Dlatego narazie może ja zobaczę czy mi pomaga i wtedy ewentualnie bede Wam go mogła naprawde polecic.
A teraz ja mam pytanie do Zrozpaczonej:mówisz,ze brałaś zastrzyki homeopatyczne czy mozesz powiedziec jakie?Brałaś amitryptyline i przytyłaś?Czy to często się zdarza?I jeszcze jedno gdzie dowiedzialas sie o tej stymulacji nerwu sromowego i tej blokadzie?Gdzie w Polsce wogóle robią takie rzeczy?Czy to pomaga i nie ma skutków ubocznych?Z góry dziekuję za odpowiedz i pozdrawiam.
22 sierpnia 2008 o 10:00 #1232ZrozpaczonaParticipantZastrzyki nazywały się Ovarium Compositum. Przytycie czasem się zdarza, jest to jeden ze skutków ubocznych, tak jak i senność. O tych zabiegach dowiedziałam się właśnie na Banacha w Poradni Bólu. Nic więcej nie wiem, gdzie można to wykonać, ale podejrzewam, że w szpitalach/ poradniach w większych miastach. Zabiegi są podobno w miarę bezpieczne. O tym lekarzu już słyszałam, moja lekarz mi go poleciła, ale nie udało mi się znaleźć do niego telefonu w necie. Daj znać jak on coś pomoże.
22 sierpnia 2008 o 10:01 #1233Anirka79ParticipantMam pytanie do Zrozpaczonej
Gdzie się leczysz? w jakiej poradni?
Później opiszę swoją historię.Dziewczyny proszę o kontakt ze mną : moje gg 3735879
22 sierpnia 2008 o 11:42 #1234Ana [email protected]ParticipantHej Dziewczyny,
Leczylam sie Amitryptylina 9 miesiecy i nie zauwazylam, zebym przytyla.. Sennosc owszem, ale musialam wstawac o 6 rano i nie koniecznie czulam, ze jest to poza moje sily. Poza tym ciagle pragnienie jest podstawowym skutkiem ubocznym i bardzo uciazliwym, musze przyznac. Czasami buzia mi sie sklejala, gdy wypowiadalam wiecej niz piec zdan…Wspomne tylko, ze od dwoch miesiecy nie biore a bol wystepuje sporadycznie. Moje objawy mialy miejsce nie tylko podczas stosunkow ale odczuwalam samoistny bol nawet gdy te miejsca nie byly podrazniane.
Pozdrawiam i zycze zdrowia
Ania
22 sierpnia 2008 o 12:10 #1235ZrozpaczonaParticipantTak jak napisałam można ale wcale nie trzeba przytyć,kazdy organizm jest inny ,a poza tym mi amitryptylina nie pomaga. leczę, a właściwie leczyłam się w szpitalu przy Szaserów w Wawie,wykonywano mi tam blokady nerwu sromowego, spedzilam tam kilka tyg (szpitala nie polecam, nikogo nie obchodził tam moj przypadek). Teraz od niedawna jestem zapisana do Poradni Bólu przy Banacha. i nie wiem co dalej :-(
22 sierpnia 2008 o 18:01 #1236A.M.ParticipantMam techniczą uwagę — ten wątek prawdopodobnie urośnie baardzo, więc dobrze byłoby go — tam gdzie to możliwe — dzielić trochę albo pisać w już istniejących wątkach tematycznych np. o Amitryptylinie.
Jeśli pojawia się nowy temat — zakładajcie proszę nowe wątki.
Z pozdrowieniami, Mikołaj
- AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.