vulvodynia.pl
strona główna / zaloguj się lub zarejestruj

Doren

Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 7 wpisów - 1 do 7 (z 7 w sumie)
  • Autor
    Wpisy
  • w odpowiedzi na: Jeśli nie vulvodynia to co? #4632
    Doren
    Participant

    Efunia,

    Czy mogłabym prosić o jakiś kontakt do Ciebie? Mam praktycznie non stop problemy z pęcherzem, a wyniki są w porządku, chciałabym wymienić się doświadczeniami z Tobą, może dasz mi jakąś wskazówkę odnośnie tego jak z tym żyć i leczyć, bo już mam dość :/

    w odpowiedzi na: Westibulodynia od wieeelu lat – westibulektomia #4630
    Doren
    Participant

    Hej, dziękuję Ci za odpowiedź. No u nas jest tak, że poznaliśmy się 18 czerwca 2016 roku przez portal randkowy (obojgu nam nie wychodziło poznanie kogoś sensownego w realu) i od razu wiedzieliśmy, że to jest to i liczymy datę naszego poznania jako początek związku. Zabawne jest to, że byłam już tak spragniona bliskości, że miałam ochotę się na niego rzucić już na pierwszym spotkaniu i tak się poniekąd stało, bo pocałowałam pierwsza go i miałam mega ochotę na więcej, ale nie doszło do tego, bo nie miał zabezpieczenia. Nie raz myślałam, że może jakbyśmy wtedy poszli na całość to nie byłoby problemu z tym teraz. Całe wakacje spędziliśmy razem z nieudanym próbami współżycia. Już miałam myśli, że może się rozstaniemy, bo on nie ma jeszcze doświadczenia i w ogóle na początku był problem z jego strony (problemy z erekcją), ale tak mi było szkoda tego wszystkiego, jak się poznaliśmy to oboje sobie pomogliśmy dźwignąć się z depresji, którą oboje mieliśmy że względu na trudne dzieciństwo, w ogóle myślę, że to nas połączyło, podobne doświadczenia z dzieciństwa. I tak minęło lato. Wrzesień 2016 zaczęłam mieć jakieś problemy ginekologiczne. Okazało się, że mam torbiel na jajniku aż 15 cm – już do operacji się kwalifikująca, lekarze się dziwili jak mogłam coś takiego 'wyhodować’. No, ale wtedy człowiek sobie myślał, kurdę tu mamy takie problemy z rozpoczęciem współżycia i jeszcze to i się znów opóźni przez to.. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że jest jakaś inna przyczyna problemów naszych, wtedy było oczywiste, że to przez tą ogromną torbiel czułam ból przy wszelkich próbach współżycia. Bo nawet pisało tak w internecie, że przy takiej dużej torbieli może się pojawiać ból.. Byliśmy źli na tą sytuację, że po tej operacji znów trzeba będzie czekać ileś zanim będziemy mogli znów podjąć się prób współżycia i znów wszystko się w czasie rozwlecze, ale co mogliśmy zrobić. W czasie operacji uszkodzili mi pęcherz, niby nic poważnego, do zaleczenia, ale musiałam dłużej zostać w szpitalu, żeby ta dziura w pęcherzu, którą zrobili zabliźniła się i zagoiła. W październiku wyszłam ze szpitala, za jakiś tydzień zaczęły się moje problemy z pęcherzem i infekcjami dróg rodnych, które trwały prawie nieprzerwanie do maja 2017 roku, ten czas to był dla mnie koszmar. Oczywiście nie muszę mówić, że prób współżycia nawet nie było przez te moje wieczne problemy z pęcherzem. W badaniach tylko raz mi wyszły jakieś bakterie w listopadzie jeszcze w 2016, potem jak miałam robione wszelkie badania, posiewy moczu, badania ginekologiczne to nic nie wychodziło, wszędzie czysto, a objawy były. Chodziłam po różnych lekarzach, nie wiedziałam co mi jest.. A ginekolog miał już mnie do tego stopnia dość (byłam u niego prawie co drugi dzień), że mu powiedział, że te moje objawy, czyli pieczenie itd to moje subiektywne jakieś odczucia, bo nie ma żadnej infekcji i, żebym nie przychodziła do niego co chwilę, bo to nie ma sensu, a on ma inne pacjentki z poważnymi problemami. To szukałam dalej, urolog prywatnie, też nie potrafił pomóc, gastrolog, bo w miedzy czasie miałam też problemy z żołądkiem, które jak się okazało potem były spowodowane nerwicą i depresją, które to powstały przez te ciągle problemy i brak jakiejkolwiek pomocy ze strony lekarzy, nawet do neurologa raz poszłam z gotową diagnozą, której sama dokonałam, że mam stwardnienie rozsiane (wtedy też są objawy ze strony pęcherza), dostałam skierowanie do szpitala, tam oczywiście nic nie wyszło, a oni skierowali mnie do psychiatry i zasugerowali, że mam hipochondrię. Miałam faktycznie, szukałam sobie chorób i wmawiałam je, bo szukałam rozwiązania tego skąd do cholery z tym pęcherzem mam wieczny problem, który nie daje mi normalnie żyć. Udałam się do psychiatry, ta dała mi leki antydepresanty. Przeszło trochę. Mówiłam jej o swoich problemach w łóżku to kazała się rozluźnić i mówiła też, że po tych lekach, które zmniejszają poziom napięcia i lęku. Guzik, a nie się udawało. W lipcu 2017 czułam się już lepiej fizycznie i psychicznie, a pojawiła się okazja wyjechania za granicę do pracy to skorzystaliśmy, akurat byłam po obronie magistra i mieliśmy wyjechać na 3 miesiące trochę zarobić na mieszkanie na start i wyjechaliśmy, było ok, trochę ciężka praca i człowiek był zmęczony, więc też mało razy podejmowaliśmy próby współżycia, a już wtedy wiedzieliśmy, że problem istnieje, czasem o tym rozmawialiśmy co kończyło się płaczem albo w ciągu prawie pół roku jak tak byliśmy próbowaliśmy kilka razy co też w większości kończyło się płaczem i zdołowaniem. W grudniu 2017 wyjechaliśmy na święta do domu, odwiedziliśmy też moją rodzinę, po wizycie u nich od nowa wpadłam w depresję, u mnie w domu jest trudna sytuacja co odbiło się na moim zdrowiu psychicznym. Na początku lutego 2018 musiałam wrócić do kraju, bo nie dawałam rady. Miałam tak silną depresję, że chciałam umrzeć i podjęłam się próby samobójczej, mój partner wrócił do mnie też, trafiłam do szpitala psychiatrycznego, na szczęście długo tam nie byłam, pojawiła się moja kolej na psychoterapię, bo wcześniej 1,5 roku od tego czasu zapisałam się i musiałam czekać. Od kwietnia 2018 do teraz jestem w trakcie psychoterapii psychodynamicznej, która niewiele mi pomogła jeżeli chodzi o sprawy łóżkowe, przede mną jeszcze dwa spotkania i terapia na NFZ się kończy.. Mogłabym kontynuować prywatnie, ale czy to ma jakiś sens skoro do tej pory nic nie dało? Tak wygląda w skrócie moja historia. Jak masz jakieś rady, refleksje odnośnie mojej historii itd to śmiało pisz.

    w odpowiedzi na: Westibulodynia od wieeelu lat – westibulektomia #4628
    Doren
    Participant

    Hej,

    Wczoraj odpisałaś na mój wątek, a dzisiaj ja przeczytałam Twoją historię. A kolorowa nie jest. Podziwiam Cię za determinację i nie poddanie się w walce o lepsze życie. A jak u Ciebie wygląda sytuacja teraz ? Bo widzę, że to wpis sprzed ponad 3 lat, pytam, bo chcę mieć jakąś nadzieję, że jak się podejmuje leczenie to przynosi jakieś rezultaty. W zasadzie to jestem jeszcze przed oficjalną diagnozą i leczeniem. ale niestety czuję, że należę do Waszego grona.

    Pozdrawiam cieplutko!

    w odpowiedzi na: Czy dziewica może mieć vulvodynię? #4627
    Doren
    Participant

    Lesna, dzięki za słowa wsparcia i polecenie doktora z Lublina. Jeśli nadal będzie beznadziejnie pod tym względem to rozważę wizytę u niego.

    Pisałaś wcześniej, że wulwodynia towarzyszy Ci od 14 lat. Chcesz powiedzieć, że przez 14 lat podczas każdego stosunku odczuwasz ból? Jeśli tak to jest po prostu jakaś masakra, nie mogę sobie tego wyobrazić.. Coś co powinno być przyjemnością, człowiek traktuje jako przykry obowiązek czy coś do 'odhaczenia’ z codziennych obowiązków i po to tylko, żeby zadowolić partnera, a samemu mieć z tego jedynie ból.. To jest nie do pomyślenia ile kobiet tak żyje, ile kobiet nawet nie wie o istnieniu takiego schorzenia i cierpi po cichu w swoim wewnętrznym świecie nie mając nawet pojęcia, że to się leczy i że to nie jest ich wina, ani, że to wcale nie siedzi w ich głowie jak to się zwykło im wpajać przez szereg różnych lekarzy..

    w odpowiedzi na: Czy dziewica może mieć vulvodynię? #4625
    Doren
    Participant

    a co jeszcze miałam napisać to to co ginekolog mi odpowiedział na to czy mam tą wulwodynię?

    Powiedział, że wulwodynia to jest choroba skóry np liszaj i ja na pewno tego nie mam.. No i że wgl wulwodynia to jest zespół chorobowy, a nie jednostka chorobowa i to obejmuje choroby skóry..

    w odpowiedzi na: Czy dziewica może mieć vulvodynię? #4624
    Doren
    Participant

    Lesna, byłam dzisiaj u ginekologa, bo mam infekcję intymną, od dwóch dni mnie mega piecze srom i pochwa, a od ponad miesiąca zmagam się z problemami z pęcherzem. Ale zrobił wymaz jakimś papierkiem i mam niby infekcję bakteryjną, nie grzybiczą i dostałam tabletki dopochwowe, jeszcze 3 lata temu jak miałam infekcje i jak miałam przepisywane globulki dopochwowe to byłam przerażona jak ja wgl to sobie tam włożę. Dziś już nie mam z tym problemu (przynajmniej tak mi się wydaje, bo nie boję się tego panicznie już tak), więc jest jakiś postęp hehe. Ogólnie ostatnio też byłam prywatnie u takiej kobiety ginekolog to poradziła nacięcie błony dziewiczej jako remedium na nasze problemy łóżkowe, nie jestem przekonana czy ta praktyka by coś wiele zmieniła w tej kwestii, dlatego jeszcze się z tym wstrzymam i będziemy próbować dalej bez wcześniejszej ingerencji chirurgicznej. Dzisiaj zapytałam lekarza ginekologa czy mogę mieć tą wulwodynię skoro odczuwam ogólny ból przy próbie współżycia i to po prostu już długi czas nie wychodzi (3,5 roku). Chociaż może z 1 rok z tego można odjąć, bo miałam dużą torbiel na jajniku (aż 15 cm), którą trzeba było już zoperować i po tym zabiegu nie mogłam współżyć chyba z 1 miesiąc, ale w efekcie chyba z pół roku po tym zabiegu nie było nawet żadnych prób współżycia ze względu na częste infekcje intymne czy pęcherza moczowego, które po cewnikowaniu ciągną się czasami za kobietami długi czas. Mi przy tej operacji tej torbieli uszkodzili pęcherz moczowy tak, że w cewniku ciągle była krew po operacji i nie mogłam normalnie się wysikać po zdjęciu cewnika, bo miałam zwyczajnie nacięty przypadkowo pęcherz w trakcie operacji, a pielęgniarki się darły na mnie, że już powinnam sama sikać, a ja nie potrafiłam to był taki ból, potem zrobili mi cystoskopię i okazało się, że to ich wina, bo uszkodzili mi pęcherz to nawet nie usłyszałam przepraszam i musiałam zostać dłużej o cały tydzień w szpitalu, żeby mi zaleczyli ten pęcherz jakimiś antybiotykami. To była jakaś masakra dla mnie, straszna trauma. Od tego czasu minęło prawie 4 lata, a ja jak o tym pomyślę to nadal mnie przeszywa dreszcz. Bo wiem, że potem problemy z infekcjami ciągnęły się za mną cały rok prawie. Nadal zimą lubią powracać. Teraz na przykład od miesiąca się zmagam z pęcherzem i obecnie zapaleniem bakteryjnym pochwy. I skąd to wszystko się bierze ? Pójdę do lekarza rodzinnego jak mam zapalenie pęcherza to mi mówi: „Wie Pani takie rzeczy się biorą też ze współżycia często itd..” Mam ochotę wtedy powiedzieć fajnie, ale nie u mnie. Żebym ja jeszcze chociaż normalnie współżyła i takie rzeczy często miała, ale skąd u mnie coś takiego.. I większą część w roku mam infekcje, reszta to okres i ja się pytam kiedy te próby współżycia podejmować ? W 2019 roku na palcach obu rąk mogę zliczyć ile razy podejmowaliśmy próby współżycia. Nie chcę, żeby tak wyglądało moje życie. Proszę o jakąś radę, słowa otuchy, cokolwiek! Pozdrawiam wszystkie VrażliVe!

    w odpowiedzi na: Historia smutnego małżeństwa #4618
    Doren
    Participant

    P. 2.0 dasz mi jakiś namiar do siebie? Bo mam podobny problem, chciałabym porozmawiać z Tobą na priv..

Przeglądasz 7 wpisów - 1 do 7 (z 7 w sumie)

Ostatnia modyfikacja: 9 lutego 2015