vulvodynia.pl
strona główna / zaloguj się lub zarejestruj

Przywitaj się!!:)

wstęp forum Główne Przywitaj się!!:)

Przeglądasz 25 wpisów - 326 do 350 (z 564 w sumie)
  • Autor
    Wpisy
  • #4543
    SalusAgaSkopowska
    Participant

    Witam, zachecam do skorzystania z terapii mięśni dna miednicy, gdyż w dużej mierze one sa przyczyną wielu dolegliwości. Problem vulvodynii jest oczywiście złożony i często wielowatkowy.
    Jeśli komuś odpowiada Bydgoszcz – zapraszam do siebie, ale w wielu dużych setach są terapeuci pracujący metoda Koszli. Do takich polecam się udać- Poznań, Michał Koszla, fizjoterapeuta, na jego stronie jest wiele nazwisk, które poleca.
    Uwierzcie drogie Panie, że można wam pomóc, chociaż w jakimś stopniu.
    Pozdrawiam ciepło
    Agnieszka Skopowska, fizjoterapeutka uroginekologiczna

    #4556
    basia12
    Participant

    Jeszcze jedno. Do mojego poprzedniego postu. Po leczeniu przez Pana ginekologa dużymi dawkami antybiotyku i globulkami gynalgin mam st czystości pochwy 0/IV . Przed leczeniem miałam II. Czy może ktoś zna sposób na skolonizowanie pochwy dobroczynnymi bakteriami . Próbowałam uzipelnić probiotykiem lacibios femina, provag. Nic z tego. Otrzymałam globulki gynoflor- niestety przeczulica pochwy , pojawia się ból na poziomie 10. Nie wiem już co robić. Proszę może wiecie kto w Polsce jest godny polecenia ( myślę o lekarzu ginekologu) bo nawet nie jestem zdiagnozowana. Pozdrawiam Basia.

    #4557
    Gonia88
    Participant

    Cześć dziewczyny 😊 dziś zapisałam się do grupy. Nie mam diagnozy, ponieważ lekarze w najbliższej okolicy nie wiedzą co mi jest. Jestem w ciąży a ból jest nie do zniesienia. Pozdrawiam Was serdecznie.

    #4558
    ewa89
    Participant

    Cześć Dziewczyny!

    Dawno tu nie zaglądałam, a tak wiele się zmieniło. Pamiętam jak ponad rok temu opisywałam swój przypadek na tym forum, desperacko szukałam pomocy. Rok 2017 był zdecydowanie najgorszym rokiem w moim życiu. Pamiętam tylko łzy. Nie będę się na ten temat rozwodzić. Piszę, bo wiem jak mnie samej brakowało na tym forum obecności kobiet, którym się udało, historii z happy endem. Moja historia taka właśnie jest. Wtedy nie chciało mi się żyć, dziś jestem w zupełnie innym miejscu, niedawno zostałam mamą. Nie będę pisała banałów, że trzeba mieć nadzieję, sama w okresie mojej choroby bym w to nie uwierzyła i zabiła każdego, kto by w ten sposób próbował mnie pocieszyć. Nie dam Wam też złotej recepty na wyzdrowienie. Każdy przypadek jest inny. U mnie prawdopodobnie (nikt nigdy nie postawił diagnozy) przyczyną dolegliwości było uszkodzenie nerwów po bezsensownie i bezpodstawnie zleconym zabiegu krioterapii, jestem tego prawie pewna, bo fala dolegliwości pojawiła się od razu po nim i tylko się nasilała. Żadne leczenie nie pomagało, mimo, że wydałam na nie dziesiątki tysięcy. Dziś wiem, że pomógł czas. Brałam również leki przeciwdepresyjne i przeciwpadaczkowe przepisane przez neurologa. Nie wiem jaki był ich udział w procesie leczenia, ale chcę Wam powiedzieć jedno, jeśli nie radzicie sobie z chorobą, podejrzewacie u siebie depresję, nie bójcie się tych leków, wszystko jest dla ludzi, oczywiście z umiarem. Ja też długo się broniłam, pamiętam jak mama na siłę wepchnęła we mnie tabletki, które od dawna miałam kupione. Dziś żałuję, że tak długo zwlekałam. Nawet jeśli nie pomogły na dolegliwości bólowe, pomogły mi zebrać się do kupy, a byłam wrakiem człowieka. Moja rada, zawsze warto spróbować. Coraz więcej neurologów zna się na leczeniu przewlekłego bólu, a dzięki odpowiednio dobranym lekom, można w dużym stopniu zminimalizować skutki uboczne. Czy dolegliwości minęły całkowicie? Nie, ale jest nieporównywalnie lepiej. Leków nie biorę od dawna. Jeśli któraś z Was upatruje jakieś podobieństwo do mojego przypadku, postaram się odpowiedzieć.

    Pozdrawiam,
    Ewa89

    #4559
    zalamana1984
    Participant

    Ewa89…
    Dla mnie także rok 2017 był najgorszy! Wtedy się wszystko na dobrą sprawę zaczęło i bolało najbardziej!
    Dziś jest 2019 i jest różnie. Napewno lepiej ale nie tak jak przed chorobą.
    Ja także dostałam przeczulice, uszkodzenie nerwu ale u mnie powstała po wrzących kapielach, które notabene sama sobie zgotowałam! Nonsens ale tak było! Też brałam tabletki. Wyciszylo się pieczenie samo w sobie ale cały czas pozostał bol i pieczenie podczas oddawania moczu! To mnie męczy cały czas I bol po, który mija po jakimś czasie. Też miałaś z tym problem?

    Cieszę się czytając Twój post! Oby takich było więcej!

    #4560
    ewa89
    Participant

    Bólu i pieczenia podczas oddawania moczu nie miałam, ale odczuwałam dyskomfort wokół cewki moczowej przy dotyku, tak jakby ten obszar był mocno podrażniony (właściwie dyskomfort teraz również się pojawia, pamiętam jednak jak było źle i choć nie jest idealnie, akceptuję to, może kiedyś uda mi się pozbyć i tego). Ja również cieszę się, że tu jestem, cały czas czuję się jedną z Was. Pamiętam jak sama bardzo czekałam na takie relacje o losach innych forumowiczek. Obiecałam sobie wtedy, że jeżeli kiedykolwiek wyjdę na prostą, będę tu zaglądać. Na pewno będę tu zaglądać.

    #4563
    kakao11
    Participant

    Witam wszystkich :)
    ewa89 – jak dobrze, że napisałaś! Śledziłam Twoje posty i cieszę się, że nastąpiła poprawa!

    Moja historia jest nieco inna, mam 24 lata, 10 miesięcy temu (październik 2018) dostałam pierwszej infekcji intymnej. Przez kilka miesięcy leczono mnie bez posiewu, w grudniu na własną rękę zrobiłam posiew prywatnie w sieciowym laboratorium, wyszło e. coli, dostałam na odczepne antybiotyk, ale pieczenie nie ustępowało, choć nie pojawiało się codziennie. Luty i marzec przeżyłam bez antybiotyków, bo przecież lekarze mówią, że wszystko wygląda ok, później kolejny posiew z tej samej sieci laboratoriów – „czysty” – wstępna diagnoza od dr. Świetlickiej – wulwodynia. Uparłam się, że to nie może być to, poszłam do laboratorium w Warszawie na Lelka, a tam cała gama bakterii. Wtedy też, od kwietnia, zaczęłam leczenie celowane. Po każdym leczeniu mam nowy patogen: e.coli, e.feacalis, klebsiella pneumoniale, proteus mirabilis, candida glabrata i znowu e.coli i e.feacalis, które uodparniają się na każdy antybiotyk, który do tej pory wzięłam.
    Według pani ginekolog do której trafiłam w kwietniu, nie mam wulwodynii, ponieważ znajdujemy patogeny. Nie mam jednak podwyższonej liczby leukocytów (już) i zauważalnych upławów odbiegających od normy. Panie w laboratorium mówią, że to nie jest stan zapalny. pH jest podwyższone, mam zaczerwienione wejście do pochwy i wnętrze mniejszych warg sromowych. Pieczenie pojawia się u mnie z reguły w drugiej połowie cyklu, gdy pojawia się wydzielina z pochwy, tak jakby podrażniała wrażliwą śluzówkę.
    W przyszłym tygodniu będę mieć konsultacje ws. fotodynamiki – czy któraś z Was stosowała?
    Czy badałyście hormony?

    • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 years, 8 months temu przez kakao11.
    #4565
    ewa89
    Participant

    Kakao11,
    Ja też w okresie mojej choroby przez pół roku robiłam wymazy na Lelka, wydałam na nie krocie, zawsze wychodziło coś… Gdy leczenie celowane nie przynosiło skutków, odpuściłam i posiewy i stosowanie tych wszystkich antybiotyków. Miałam również propozycję fotodynamiki, jednak po zabiegu krioterapii, który skończył się dla mnie dramatycznie, byłam sceptyczna (później na kolejnej konsultacji u innego lekarza dowiedziałam się, że fotodynamika mogłaby spowodować poparzenie). Nie chcę Ciebie i nikogo zniechęcać, ale zalecam ostrożność w stosowaniu wszelakich zabiegów w tym obszarze, u mnie krioterapia miała tragiczne skutki. Ja badałam hormony, bo łapałam się każdego możliwego tropu, u mnie były zawsze wzorowe (mimo to przez jakiś czas stosowałam maść z estrogenami, bo podobno regeneruje śluzówkę, ale bez większej poprawy, tonący brzytwy się chwyta). Do jakiego lekarza chodzisz?
    Pozdrawiam!

    #4566
    kakao11
    Participant

    Ewa89 – dziękuję za odpowiedź!
    Od kwietnia leczę się u prof. Dmoch-Gajzlerskiej. Przejrzałam właśnie wszystkie Twoje posty z poprzedniego roku i przypadek mam niemal identyczny – aktualnie jestem w momencie wybijania candidy i ponownie e.coli – różnica jest taka, że moje pieczenie nasila się w drugiej połowie cyklu, w pierwszej dni dyskomfortu przeplatają się z dniami normalnymi. Według pani doktor za to wszystko odpowiedzialne są bakterie, a głównie e.coli, którą podobno można leczyć kilka lat bez skutku… I podobno najgorszym wyjściem jest zaprzestanie leczenia, bo ostra infekcja szybko powróci.

    A wracając jeszcze do początków choroby, w listopadzie miałam problem z kłykcinami i dostałam na to Condylinę (od innego lekarza) co uważam, że miało taki sam skutek jak krioterapia w Twoim przypadku – dopiero od kilku tygodni moja skóra wygląda nieco lepiej, ale wciąż jest podrażniona.

    Aktualnie mam w planie wybrać do końca leki, które mam przepisane na infekcje, a później zaopatrzyć się w probiotyki i skonsultować fotodynamikę – słyszałam o skutkach ubocznych jak poparzenie, ale czytałam też sporo artykułów na ten temat, które potwierdzają skuteczność.

    – Czy Twoje dolegliwości miały codziennie takie samo natężenie?
    – Czy zmieniałaś dietę, badałaś jelita?
    – Masz może do polecenia endokrynologa, czy na własną rękę badałaś hormony?
    – Słyszałaś o sumplemencie Symbioflor 1/ Symbioflor 2? Zawierają w sobie szczepy e.coli i e.feacalis, podobno pomogło kilku osobom

    Pozdrawiam :)

    #4567
    ewa89
    Participant

    Ja też leczyłam się u Pani Profesor, zrezygnowałam sama po 6 miesiącach, leczenie nie przynosiło żadnych skutków, przestałam wierzyć w słuszność jej sposobu leczenia, tym bardziej, że miała tylko jeden pomysł. Postawiłam na uzupełnienie flory bakteryjnej. Tak, moje dolegliwości miały cały czas takie samo natężenie. Dietę zmieniłam, ale nie byłam konsekwentna, tym bardziej, że nie obserwoawałam żadnej poprawy. Maść z estrogenami przepisała mi właśnie Pani Profesor, ona też zleciła badania hormonalne. Nie słyszałam o tych suplementach. Nie wiem jak to jest z tymi bakteriami, jedni lekarze twierdzą, że to flora fizjologiczna, inni, że patologiczna… Przestałam ufać lekarzom, krioterapię też zlecono mi w ciemno, okazało się, że żadnych kłykcin nie miałam…

    #4568
    kakao11
    Participant

    Tego właśnie się obawiam – pani profesor powiedziała, że infekcje przestaną się pojawiać jak mój organizm w końcu zacznie się bronić, tylko że każdy antybiotyk raczej daje mojemu ciału sygnały, że nic nie musi robić, więc trudno mi sobie wyobrazić, że nauczy się walczyć z problemem w czasie antybiotykoterapii.
    Ja mam bardzo dziwny ten mój przypadek – przez większość miesięcy pojawia się schemat, że pieczenie głównie po owulacji przy upławach, tak jakby moje bakterie same nie powodowały upławów, ale gdy pojawia się wydzielina z szyjki macicy w drugiej częsci cyklu to sobie z nią spływają i mnie podrażniają, chociaż nie wiem czy to ma sens… I tak śluzówka nie może się zagoić…
    Mogłabyś napisać kiedy, gdzie i jakie badania wykonałaś na te hormony? W moim przypadku pani prof. sugerowała, że trzeba je wykonać ale jeszcze nie teraz…

    #4569
    ewa89
    Participant

    Hormony badałam w jakiejś sieciówce, chyba Diagnostyka, są to badania z krwii, więc najlepiej tam gdzie najbliżej i najtaniej. Aha no i nie wiem jaką masz więdzę w tym temacie, ale ważne, żeby poszczególne hormony badać w odpowiednim dniu cyklu, pamiętam, że mi Pani Profesor rozpisywała, które kiedy dokładnie.

    #4570
    ewa89
    Participant

    Aha i oczywiście nie podważam autorytetu Pani Profesor, ale na podstawie mojego doświadczenia uważam, że o wiele ważniejsze niż stosowanie antybiotyków jest uzupełnianie prawidłowej flory fizjologicznej. Ja też walczyłam z infekcjami, bez wątpienia swego czasu je miałam (silne upławy), poprawiło się jak zrezygnowałam z antybiotyków i na potęgę zaczęłam uzupełnjać lactobacillusy (tabletki doustne i globulki). Mówi to z pełnym przekonaniem, bo po kilku miesiącach stosowania, od tamtej pory nie miałam żadnej infekcji, również w ciąży (a wtedy podobno jest większa predyspozycja do infekcji). Probiotyków też już nie stosuje, infekcji nie było i nie ma. Choć do Pani Profesor mam lekki żal, że nigdy nie zalecała stosowania żadnych probiotyków, uważam to za błąd, gdy pytałam twierdziła, że nie ma takiej potrzeby, oczywiście nie słuchałam i na własną rękę je stosowałam od samego początku.

    #4571
    SalusAgaSkopowska
    Participant

    Witajcie drogie Panie, czytam że współczuciem..
    Nie wiem czy próbowałyscie terapii mięśni dna miednicy, krocza, sromu u wykwalifikowanych fizjoterapeutów uroginekologicznych?
    Vulvodynia oraz inne dziwne objawy z układu moczowo-płciowego mogą wystąpić na skutek różnych przyczyn, zabiegi wydarzeń. Z praktyki mojego gabinetu mogę nadmienić, że vulvodynia towarzyszy pacjentom po cc.(związana z blizna,, zrostami, naruszeniem splotow nerwlwych) ,jak i naturalnym porodzie, nierodzacym (po inf) , molestowanym i z innymi intymnym problemami.
    Mogę tylko podpowiedzieć żebyście spróbowała same sobie zrobić częściowo terapię sromu- wargi, błona, zabytki, wejście do pochwy, krocze – ucisk, masaż, ugniatanie, w granicach wytrzymałości…
    Potem masaż i ugniatanie , rozcieranie krocza i wejścia do pochwy, ścianęk i wew (kawałek po kawalku). Bardzo bolesne są też okolice mięśni w okolicy gałęzi kości łonowej, wew. Też robić. Potem jeszcze trzeba robić spłaty nerwowe, głęboko was- fizjoterapeuta (przeszkodą trochę infekcje), powięzi, stopy, pośladki.
    Przy candida – praktycznie eliminacja cukrów prostych (mąka!, makarony, słodycze, alkohol), drożdży (chleby, piwo!)
    One mnożą się okresowo ok3 tyg, może ten wyrzut inf ma z tym związek…
    Probiotyki brac dobre, dopochwowe i elitowe, leki.
    Terapeuci godni polecenia że str Michał Koszla, wybierzcie kogoś że swojej okolicy.

    Pozdrawiam dr Agnieszka Skopowska

    #4572
    kakao11
    Participant

    Dzięki Ewa za wszystkie rady! Ja powoli też dochodzę do wniosku że antybiotyki jeśli nie pomogły do tej pory, to już raczej nie pomogą.
    Pani Agnieszko – co do terapii mięśni dna miednicy, słyszałam, że w trakcie występowania bakterii i candidy nie jest to najlepszy pomysł, gdyż wciera się je jeszcze głębiej, co nie pomaga w ustąpieniu infekcji, która albo współtowarzyszy wulwodynii albo jest z nią mylona, jeśli kobieta ma źle robione wymazy. Dlatego też wstrzymuję się, dopóki nie pozbędę się bakterii.

    #4575
    sisterka
    Participant

    Cześć,
    Moje problemy (świąd, pieczenie) pojawiły się podobnie jak u większości nagle (miałam w tym czasie bardzo dużo stresów), początkowo leczono mnie na grzybicę, nic nie pomagało, w końcu po kilku miesiącach wizyt rozpoznano u mnie hpv (potwierdzono wycinkiem), miałam przeprowadzony zabieg laseroterapii tych zmian, jednak jeden okazał się nieskuteczny, kolejne zmiany pojawiały się na nowo, przeszłam kolejny zabieg. Po nim zmiany skórne zniknęły jednak dolegliwości jakby nie ustąpiły. Trafiłam do kolejnego lekarza, który znowu usunął część zmian laserem, zalecił również laseroterapię połączoną z ostrzyknięciem tych miejsc osoczem (przeszłam dwa takie zabiegi), niestety nadal odczuwam dyskomfort po bokach wejścia do pochwy. Obecnie lekarz już nic nie widzi. Nie wiem czy iść w te zabiegu osoczem, czy sobie jeszcze bardziej nie zaszkodzę? Z tymi dolegliwościami zmagam się już ok. 7 miesięcy. W normalnym funkcjonowaniu czuję lekkie pieczenie, jednak ból pojawia się przy próbie stosunku i np. podczas aplikacji tamponu. Zaczynam już tracić nadzieję na jakąkolwiek pomoc, nie wiem co dalej robić :( czy jest na Śląsku jakiś lekarz/fizjoterapeuta, który mógły mi pomóc?

    #4581
    Agaa
    Participant

    Witajcie dziewczyny. Mam pytanie do Ewa89, z którą wymieniałam się doświadczeniami w 2017 roku. Pisałaś wtedy, że bardzo długo nie mogłaś wyleczyć infekcji, pisałaś również, że masz ubytek naskórka. Jeśli mogę zapytać, to czym udało Ci się wyleczyć infekcje i czy ten ubytek skóry zagoił się samoistnie ? Przepraszam za pytania . Najważniejsze, że jest poprawa. U mnie też jest lepiej ale niestety problem często wraca. W moim przypadku nie nastąpiła całkowita poprawa. Tak więc z tego powodu śledzę forum. Dziękuję i pozdrawiam

    #4594
    ewa89
    Participant

    Witaj ponownie Agaa! Zupełnie nie wiem jakim cudem przeoczyłam Twój komentarz i pytania do mnie. Nadal codziennie tu zaglądam. Jeśli chodzi o infekcję, z którą rzekomo się zmagałam, na własną rękę zaprzestałam leczenia. „Rzekomo” ponieważ po czasie doszłam do wniosku, że żadnej infekcji nie miałam, wpadłam w błędne koło. Ubytki naskórka, cóż, wydaje mi się, że nadal naskórek jest podrażniony, czy są ubytki, nie wiem, jak przestałam przyglądać się skórze, z czasem o nich zapomniałam. Jest duża poprawa, choć czasami odczuwam pewien dyskomfort. Dyskomfort w porównaniu z ogromnym bólem jaki towarzyszył mi każdego dnia, to naprawdę nic. Teraz przy małym dziecku nie mam czasu nawet o tym myśleć.

    Pozdrawiam,
    Ewa89

    #4605
    Music1
    Participant

    Cześć. Wieki tu nie zaglądałam. U mnie wszystko się sypie, stracilam pracę , nadal mam vv i pojawiajacy się świąd skóry na nogach, a zimą na brzuch mi wejdzie jak zacznie się nosić grubsze rzeczy. Od ok 2 lat nie leczę się niczym. W obecnej sytuacji , bez pracy, nie mogę sobie pozwolić na wizyty u lekarzy, zresztą nawet nie wiem do kogo się udać. Neurolog? Dermatolog? Ginekolog? Ale chyba bardziej do mnie przemawia neurolog, bo podejrzewam, że mój świąd skóry nóg może to być przeczulica. Ale boje się brać tabletki, bo wlasnie w trakcie brania pewnych tabletek pojawił się u mnie uporczywy świąd skóry nóg, który trwa od 2016 roku. A no i miałam silne skurcze łydek. Na vv choruję od 2013.

    #4607
    a.stosz
    Participant

    #wulwodynia #ankieta
    Szanowne Panie,
    Naszywam się Agnieszka Stosz i jestem studentką pierwszego roku studiów magisterskich z położnictwa w Państwowej Medycznej Wyższej Szkole Zawodowej w Opolu na Wydziale Nauk Medycznych. Chciałabym zaprosić Panie do wypełnienia ankiety, dzięki której uda mi się zdobyć niezbędne informacje. Badanie to dotyczy „Wpływ wulwodynii na życie psycho-seksualne kobiety”. Ankieta jest dobrowolna i anonimowa, a jej wypełnienie ankiety nie zajmie Paniom dłużej niż 5 min.
    Dziękuję za poświęcony czas.

    https://docs.google.com/forms/d/e/1FAIpQLScxfTiolAmcS-0_hzohXok2vzQmzfHfM_W8nYfP5i53i43rgw/viewform

    #4636
    Marta3
    Participant

    Cześć dziewczyny,

    mam nadzieję, że któraś z Was jeszcze tutaj zagląda.

    Mój problem ciągnie się od ok. 3 lat. Objawy: ból w okolicach cewki moczowej, raczej kłujący, objawy dyzuryczne, ucisk przy oddawaniu moczu, pieczenie po mikcji, czasami pieczenie sromu, ból w trakcie wypełnionego pęcharza. Czasami mam wrażenie, jakby coś mi w tej cewce chodziło :) Na początku leczenie, tak jak u Was – antybiotyki – bez antybiogramu. W moim przypadku 80% lekarzy nie stwierdzało objawów, więc lekarstwa przepisywali na podstawie opisu moich dolegliwości. Czasami dochodziło zapalenie pęcherza (albo napady bólu przypominające zapalenie), wtedy furagina, a później mocniejsze antybiotyki. Potem po wizycie i konsultacji z urologiem – posiewy u Lelka i wizyta u prof. Dmoch-Gajzlerskiej. I taki schemat od dwóch lat – posiew – bakterie – wizyta u prof. Dmoch – antybiotyk – brak poprawy – posiew – bakterie – wizyta u prof. Dmoch. Nie liczę ile pieniędzy na to wydałam, bo na „wyleczenie” wydałabym dużo, byle tylko były jego efekty. Badania moczu zawsze OK.

    Objawy nie są stałe. Nasilają się w ciągu dnia, raczej wieczorem, ból nie budzi mnie w nocy. Są dni bez bólu, są dni z bólem. Czasami częstomocz i wstawanie w nocy do łazienki. Czasami jest OK. Dzisiaj np. od rana do wieczora było w porządku. Jak już zacznie boleć – ból nasila się w trakcie aktywności fizycznej. Mogę kichnąć – i ból się nasila. Czasami ból nasila się po wypiciu nawet niedużej ilości alkoholu. Anytbiotyki brałam w różnej częstotliwości – w ciągu 3 lat robiłam przerwy na 6 mscy, na 3 msce, na rok. Jakiś czas temu miałam stwierdzoną i wyleczoną Ureaplasmę. Nie sądzę, żeby ona była winowacją, bo po jej wyleczeniu – nadal były objawy. Brałam również gotowe szczepionki, które też – nasilały objawy.

    Antybiotyki niestety też nasilają objawy. Nie ma po nich ulgi, wręcz przeciwnie :)

    Obecnie chcę zrezygnować z Lelka i konsultacji u prof. DG, zrobił się już z tego schemat, z którego nie ma efektów. Wręcz przeciwinie. Obecnie mam zamiar wybrać się do dr. Leonowicza. Zastanawiam się, czy to faktycznie wina bakterii, czy może problem jest inny, a ja przez wyniki posiewów – jestem błędnie leczona antybiotykami. Czy faktycznie infekcją mogłaby być tak silna, żeby ból nasilał się w trakcie ruchu? Czasami pomaga mi zmiana pozycji i ból jest mniejszy.

    Czy u Was było podobnie? W którym momencie zdecydowałyście się na pójście do neurologa? Czy możecie polecić kogoś dobrego w tym temacie (jestem z Warszawy, ale pojadę wszędzie po pomoc:))? Czy u Was w posiewach wychodziły bakterie?

    Na koniec – bardzo dziękuję, że tu pisałyście i pomagałyście przez opis swoich doświadczeń. Właśnie mam zamiar zamówić suplementy, o których pisałyście. Mam nadzieję, że u Was teraz wszystko w porządku i cieszycie się życiem bez bólu :)

    Pozdrawiam!

    #4637
    Agaa
    Participant

    Myślę, że większość historii tutaj opisanych, jest bardzo podobna. Polecam przestudiować wpisy. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że antybiotyki, nawet te celowane rzadko przynoszą ulgę. Problem jest bardziej złożony. U mnie tego typu bóle powracają. Nie znalazłam na nie rozwiązania. Może trzeba próbować wszystkiego po kolei, od farmakoterapii po masaże. Ze znanych ośrodków, które leczą wulwodynie jest Terpa w Lublinie. Można ewentualnie poszukać gabinetu wykonującego rehabilitację uroginekologiczną, w pobliżu miejsca zamieszkania.

    pozdrawiam. Agaa

    #4638
    Agaa
    Participant

    Czytając Twoją historię Marto, czuję się tak jakbym czytała o sobie. Otóż, nie sądzę, żeby to była wina jakichkolwiek bakterii. Ból lokalizuje się w różnych częściach miednicy mniejszej (pochwa, srom, cewka, odbyt). Lekarzom najłatwiej jest stwierdzić infekcję i wypisać lek. Rzadko który stara się naprawdę pomóc a słowo wulwodynia jest nadal mało znane w ich środowisku. U mnie objawy zaostrza nawet rutynowe badanie ginekologiczne, w co trudno samej mi uwierzyć. Tak właśnie zdarzyło się na ostatniej wizycie. Postanowiłam, że kolejnym krokiem z mojej strony będzie rehabilitacja uroginekologiczna, która pomogła wielu piszącym tutaj. Jeszcze kilka lat temu, niejednokrotnie polecana była, Pani dr Baszak-Radomańska z zespłem Terpy. Obecnie tego typu gabinetów, oferujących zabiegi jest dużo więcej. Wierzę, że istnieje metoda, która pomoże zatrzymać uciążliwe objawy. Bardzo proszę dziewczyny, które wyleczyły się z tej trudnej przypadłości, aby dały tym walczącym jakiekolwiek wskazówki czy nadzieję.

    pozdrawiam, Agaa

    #4639
    kakao11
    Participant

    Witaj w grupie Marta :)
    Muszę przyznać, że i tak bardzo długo wytrzymałaś lecząc się u pani Doktor – ja jedynie 8 miesięcy i też uznałam, że to błędne koło. W listopadzie zaczęłam przyjmować Gynatren, 3 dawki i od tego czasu jest lepiej. Nie mam tak dużego dyskomfortu, większość dni jest ok. Czasami jednak, nie wiem czy to pod wpływem stresu lub czegoś innego, mam uczucie pieczenia (całe szczęście nie tak mocnego, żebym nie mogła się skupić na innych czynnościach). Ostatnio też byłam na rutynowej wizycie u ginekologa, i czy wziernik czy palec – powoduje takie samo uczucie pieczenia. Miałam też wulwoskopię ponownie, wszystko w porządku, jedynie podobno wnętrze pochwy mało nawilżone… Zaczęłam badać hormony – niestety nie wszystkie w normie więc idę powoli tym tropem. I też jak będzie możliwość zapiszę się na fizjoterapię – póki co ćwiczę jogę i rozluźnia! Może warto spróbować?
    A dodatkowo warto zmienić dietę – wyeliminować cukier na początek, ja też zrezygnowałam z nabiału i ograniczyłam pszenicę.

    #4640
    sisterka
    Participant

    Hej Dziewczyny,
    Trochę mnie tu nie było.
    U mnie obecnie jest ok, nie mam dolegliwości zarówno na co dzień jak i podczas stosunku. Moje dolegliwości zaczęły się jakoś w styczniu 2019 r.
    W międzyczasie zdiagnozowano u mnie endometriozę głębokonaciekającą (naciek na moczowód), nacieki na pochwie, więzadłach krzyżowo-macicznych. Diagnoza wyszła przypadkiem, przy rezonansie kręgosłupa. W połowie października przeszłam operację za granicą (w PL nikt nie chciał się tego podjąć). Kilka tygodni po operacji chodziłam do fizjoterapeutki uroginekologicznej, gdyż miałam wrażenie skostniałej miednicy. Rozpoczęłam intensywne ćwiczenia w domu, okazało się, że mam słabe mięśnie dna miednicy. W tym okresie jeszcze miałam dolegliwości. Smarowałam okolice wejścia do pochwy tridermem, ovestinem, tribioticiem. Cały czas odczuwałam w kilku miejscach ból, pieczenie. Od kilku tygodni jest z tym spokój.
    Tak naprawdę nie wiem co pomogło i na jak długo.
    Z rzeczy istotnych, to:
    – od końca sierpnia przez kilka tygodni byłam na terapii żywieniowej zaleconej przez niemiecką klinikę – zero glutenu, nabiału krowiego, słodyczy. Było to coś na kształt terapii oczyszczającej. Zalecono mi suplementację, zioła oraz probiotykoterapię (płyn). Od czasu operacji staram się stosować do zasad odżywiania diety przeciwzapalnej, piję zioła, stale przyjmuje również probiotyk płynny oraz piję sok z kiszonego buraka, jem dużo kiszonek, warzyw, owoców.
    -zaraz po operacji zwróciłam się również o pomoc do psychologa, miałam początki depresji, nie byłam w stanie wstać z łóżka. Polecono mi wówczas ćwiczenia relaksacyjne, medytacje. Wyciszyłam złe emocje, wreszcie zaczęłam na nowo cieszyć się życiem.
    – przestałam używać na te okolice jakichkolwiek specyfików.
    Piszę do Was, bo tak naprawdę nie wiem co u mnie zadziałało, może żadna z opisanych wyżej rzeczy a może każda po trochu.
    Trzymajcie się ciepło i wierzę, że każdej z nas uda się z tego wyrwać.
    Zdrówka!

Przeglądasz 25 wpisów - 326 do 350 (z 564 w sumie)
  • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.

Ostatnia modyfikacja: 4 grudnia 2008